Przyznaję, że długo nie miałem przekonania do idei ślubów humanistycznych. Zarazem przyznaję, że niewiele o nich wiedziałem, ale jak wiadomo, by mieć opinię często nie potrzebujemy wiedzy. Ona nawet czasem utrudnia…

Mój prawniczy umysł mówił: bez znaczenia prawnego, zatem – bez znaczenia! Bez skutków prawnych, zatem – bez skutków w ogóle. Najważniejsza jest dokumentacja, skutki prawne, jasny stan prawny i bezpieczeństwo. Powtarzałem to sobie także po własnym ślubie cywilnym: banalnym, zwykłym i niezwykle krótkim. Wyrecytowaliśmy stosowne oświadczenia „świadomi praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny” i opuściliśmy sopocki Urząd Stanu Cywilnego. I miało od tej pory być bezpiecznie, zgodnie z prawem i z papierami w porządku. I tak było – tylko nie czułem, że w tej procedurze jest coś więcej. To było o świadomości praw i obowiązków, a nie było o miłości. Nie było miejsca na emocje, spontaniczną radość, powiedzenie sobie nawzajem najważniejszych rzeczy. Wiadomo: godło, orzeł na łańcuchu urzędniczki, powaga urzędu. To jasne. Ale czemu powaga musi zastąpić radość, a słowa oświadczenia nie zostawiają miejsca na inne?

Z perspektywy czasu patrzę zupełnie inaczej. Tak: doceniam skutki prawne, zalety rejestracji związku, mam jasność w kwestiach spadkowych, majątkowych, opieki nad dziećmi, dostępu do dokumentacji medycznej itd., ale jednocześnie coraz bardziej doceniam każdą okazję do celebrowania ważnych momentów. Lubię preteksty do wspólnego cieszenia się, nie tylko z wielkich sukcesów, ale także z tych drobnych radości. Każda chwila, by w życiowym galopie zatrzymać się na moment, rozejrzeć dookoła i po prostu uśmiechnąć, patrząc w oczy ważnych dla siebie osób – jest ważna. Żadnej nie warto przegapić, bo się nie powtórzy.

Dziś myślę, że ślub humanistyczny jest pięknym sposobem na celebrowanie miłości i radości. Chcesz i możesz załatwić sprawy formalne, to je załatw, ale tak jak nie w USC odbywa się eksplozja radości z powodu narodzin dziecka, które rejestrujemy, tak nie jest to miejsce na wyznanie sobie miłości. To, że państwo chce mieć porządek w papierach i jasno zinwentaryzowaną rzeczywistość, to jego zadanie. Nasze jest zupełnie inne: dbać o siebie nawzajem, okazywać sobie miłość, celebrować niezwykłe chwile i tworzyć okazje do celebrowania. Naszym zadaniem, a nie urzędników, jest ubierać to co najważniejsze w słowa i gesty. To w naszym interesie jest, by cieszyć się na swoich warunkach, wyrażać to co najważniejsze zgodnie ze sobą i wśród ludzi, z którymi chcemy wtedy być.

Kiedy w sopockim urzędzie jako dwudziestoczterolatek podpisywałem akt ślubu, wiedziałem, że dzieje się coś ważnego i istotnego, ale czułem, że przecież nie tam – tylko między nami! Wiedziałem, że chcę mieć porządek w sprawach formalnych, ale przede wszystkim gotowy byłem na wielkie radosne zamieszanie w swoim życiu. Że papier schowam do szuflady, a uczucia będę chronił przed chowaniem w sobie. Że miłość karmi się słowami, czynami i gestami – a nie dokumentacją. Że o miłości trzeba i warto mówić, ale nie słowami z ustawy. I że chcę o niej mówić, a nie – za kimś powtarzać.

Dziś nie jestem w miejscu, gdzie lekceważę śluby cywilne czy kościelne. Przy całej świadomości dobrych i ważnych rzeczy, które niosą ludziom, widzę też ich ograniczenia. I myślę: czemu się ograniczać kosztem rzeczy najważniejszych? Czemu nie można mieć wszystkiego, jeśli to możliwe? Kto może i chce rejestrować swoje małżeństwo – niech to czyni. Jako prawnik w pełni aprobuję i wspieram. Ale niezależnie od kwestii formalnych są i inne – co najmniej tak samo ważne. Może wydają się trudniejsze – ale po to są celebransi ślubów humanistycznych, by pomóc bohaterom tego wydarzenia po prostu czuć miłość, radość i wzruszenie. Tej fali wzruszenia i pozytywnych emocji nie warto sobie odbierać – a wręcz przeciwnie, warto się na to wystawić, poczuć moment zalania szczęściem, poczuciem, że dzieje się coś niezwykle ważnego w towarzystwie najbliższych nam ludzi bezwarunkowo stojących po naszej stronie. Wiem, że czasem o najważniejszych rzeczach trudno się czasem mówi, a emocje trudno się nazywa – dlatego pomoc celebransów jest tak przydatna. Miejmy jedno i drugie: i zgodne oświadczenia ze stosownymi podpisami i piękną radość!

Nie biegnijmy cały czas. Zatrzymujmy się, by sycić się krajobrazami, które w tym biegu mijamy. Zatrzymujmy się, by spojrzeć w oczy ważnym dla nas osobom, by powiedzieć im jak są dla nas ważne, by usłyszeć to, co one chcą nam powiedzieć. Zapraszajmy innych, by byli świadkami tych opowieści. Inspirujmy innych do życia pełną piersią, na własnych warunkach i we własnym stylu. Mówmy o tym co dla nas ważne naszymi słowami i naszym językiem. Twórzmy swoje opowieści zamiast odtwarzać cudze – zawsze będą piękniejsze, bo PRAWDZIWE i NASZE.

Autor: Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski, celebrans humanistyczny

 

One Reply to “Po co ślub humanistyczny? Fanaberia, zabawa, trywializacja czy wartość?

  1. Eda

    Kiedy przed 52 laty braliśmy ślub w Urzędzie Stanu Cywilnego był on konieczny do rozpoczęcia samodzielnego życia. Nikt nie przydzielił mieszkania większego od 20 m2 osobie samotnej, a trochę większe M3 mogły otrzymać jedynie małżeństwa i to najlepiej z dzieckiem. W hotelu, czy na zorganizowanej wycieczce dwoje ludzi nie dostało dwuosobowego pokoju bo socjalistyczna władza dbała o moralność swoich obywateli. Czy ktoś wymagał by zawierający związek małżeński się kochali? Wątpię. W kościele ksiądz też nie pyta czy nowożeńcy się kochają i czy tak na prawdę chcą żyć z sobą do „grobowej deski”, czego dowodem jest unieważnienie ślubu po 25 latach i spłodzeniu troje dzieci, które okazały się nieślubnymi. Legalizowanie związku dwojga ludzi jest piękne, ale praktyka dnia codziennego dowodzi że życie nie jest usłane różami a jeżeli już to mają one jednak ostre kolce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

EnglishUkraine
Używamy plików cookie do analizowania naszego ruchu, aby zrozumieć w jaki sposób użytkownik lub użytkowniczka korzystają ze strony internetowej, celem ulepszenia jej formy, dostępności, przejrzystości i treści. View more
Ustawienia ciasteczek
OK
Polityka prywatności
Treść polityki
Cookie name Active
Informacje o plikach "cookies" wykorzystywanych przez stronę Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów - psr.org.pl.
Pliki „cookies” to dane informatyczne (przeważnie pliki tekstowe), które są wysyłane przez serwer internetowy, a następnie przechowywane przez przeglądarkę internetową użytkownika lub użytkowniczki w celu ich ponownego odczytania w przyszłości. W celu m.in. zachowania wyglądu i funkcjonalności strony internetowej. „Cookies” mogą służyć również do tworzenia anonimowych statystyk, pozwalających zrozumieć w jaki sposób użytkownik lub użytkowniczka korzystają ze strony internetowej, celem ulepszenia jej formy, dostępności, przejrzystości i treści. Rozwiązanie to wyklucza możliwość personalnej identyfikacji danej osoby. W ściśle określonych przypadkach, pliki „cookie” służą również do prezentowania odbiorcy określonych reklam behawioralnych.

Polityka plików cookies

Pliki „cookies” zawierają z reguły nazwę strony z której pochodzą, unikalny numer oraz czas ich przechowywania na urządzeniu końcowym (komputer, tablet etc.). Przeglądarki internetowe lub inne oprogramowanie służące do przeglądania strony internetowej domyślnie dopuszcza zachowywanie plików „cookies” na urządzeniu końcowym. Możliwe jest automatyczne blokowanie obsługi tychże plików, bądź każdorazowe informowanie o ich przesłaniu. Szczegółowe informacje dostępne są w ustawieniach danego oprogramowania lub np. na stronie allaboutcookies.org. Należy natomiast podkreślić, że ograniczenie stosowania plików może negatywnie wpłynąć na niektóre funkcjonalności dostępne na stronie internetowej.
 
Zapisz ustawienia
Ustawienia ciasteczek