No i stało się, wreszcie doczekaliśmy się koncertu faworytek wielu melomanów jeśli chodzi o XIX Konkurs Chopinowski. Nie ukrywam, że Chinka Tianyao Lyu i Japonka Shiori Kuwahara były również moimi faworytkami. Gdyby jury konkursu składało się jedynie z „moi” (jak mawiała Świnka Piggy w Mupettach), przyznałbym obu paniom bez wahania pierwszą nagrodę. Tymczasem dostały czwartą, dlatego też musieliśmy czekać chwilę na ich koncert. Od razu proszę, żebyśmy nie krytykowali przesadnie Erica Lu czy Kevina Chena. To też świetni pianiści i z pewnością zasłużyli na miejsca na podium. Jednak nic na to nie poradzę, że gra Tianyao Lyu i Shiori Kuwahary bardziej jeszcze mnie porusza pięknem i oryginalnością, co potwierdził (a raczej jeszcze afirmował!) listopadowy koncert we wrocławskim NFM (13.11.2025).

  Tym razem Konkurs Chopinowski obserwowałem dość pilnie, obejrzałem i wysłuchałem jakieś 70% – 80% wszystkich występów. Mnie służyły za dostęp do konkursowych zmagań kolumny Focala, wzmacniacz Musical Fidelity, DAC Topping z kośćmi AKM i bardzo dobra od strony dźwiękowej, choć z pewnością trochę skompresowana transmisja na YouTube. Nie miałem transportu sieciowego tylko dobry komputer, który – idę o zakład – jest lepszy od wielu dedykowanych transportów, a już zwłaszcza do transmisji z obrazem z YouTube. Streaming Polskiego Radia niestety rwie się, zaś analogowa transmisja Radiowej Dwójki tam gdzie mieszkam (6 km od wrocławskiego rynku) jest po prostu fatalna. Dlatego mój tuner TEAC służy mi głównie za zegarek… Opisałem skrótowo sprzęt na którym słucham, gdyż miałem to szczęście, iż podczas słuchania Konkursu Chopinowskiego na bieżąco chatowałem z zaprzyjaźnionymi krytykami muzycznymi, którzy siedzieli w sali Filharmonii Narodowej i, co zatem idzie, uczestniczyli w XIX Konkursie Chopinowskim na żywo jako część publiczności. Drobna, ale znacząca… I cóż, na temat gry Tianyao Lyu i Shiori Kuwahary dochodziły mnie z ich strony opinie niekiedy szokujące, choć nie brakowało też głosów, z którymi w pełni się zgadzałem i które to głosy też chciały widzieć obie pianistki w gronie medalistów konkursu.

   Wspomnę jednak o kontrowersjach. Otóż wśród negatywnych głosów poruszył mnie ten nazywający Tianyao Lyu naiwną i zbyt słodką pensjonarką, zaś Shiori Kuwaharę oskarżający o powodowanie nieuzasadnionego hałasu. W moich sporach na ten temat musiała dość szybko zadziałać zasada „De gustibus non est disputandum”, choć uważam, że jest ona dość głupia, bo wiele rzeczy w sztuce nie jest jednak kwestią gustu. Czując jednak bezsilność w próbach przekonania moich siedzących na sali Filharmonii Narodowej adwersarzy zmusiłem AI do tworzenia zabawnych grafik, w których mamy chińską „pensjonarkę” i japońską „samurajkę” uzbrojoną do tego w armaty. Oczywiście moja współpraca z AI też nie zyskała uznania u posiadaczy odrębnego gustu, ja jednak jestem z niej całkiem zadowolony, dlatego też wklejam tu jedną z moich (a raczej „naszych”) grafik.

   Odrębną kwestią jest oczywiście moja refleksja na temat XIV rzędu Filharmonii Narodowej, gdzie siedzą krytycy. Musi być tam wściekle zła akustyka, coś w stylu betonowego przejścia podziemnego, którego akustyka nie tylko potęguje zbyt mocno doskonałą grę Japonek, ale też przesładza i przeradza w kicz najpiękniejsze wzloty romantyzmu i liryzmu Chinek. Gdyby z tego rzędu słuchać recytacji wierszy Mickiewicza czy Słowackiego, natychmiast zmieniłyby się w jakąś potworną grafomanię godną treści najgorszych szlagierów disco polo. Swoją drogą warto by przeprowadzić taki eksperyment, choć ja raczej nigdy nie zasiądę w XIV rzędzie Filharmonii Warszawskiej.

   Trochę głupio mi żartować na wstępie do recenzji, w której znajdziecie opis głębokich wzruszeń. Ale mam nadzieję, że mimo wszystko jedno drugiemu nie szkodzi. Gra artystek, które na XIX Konkursie Chopinowskim otrzymały niesłusznie niskie IV miejsce (zamiast pierwszego) była wstrząsająco piękna. Wypływało to z tego, że ogólnie poziom tegorocznych zmagań Chopinowskich był niezwykle wysoki i wiele było świetnych pianistów i pianistek, również Eric Lu był znakomity i zdobył moją tym większą sympatię denerwującym dla wielu introwertyzmem, który przypomniał mi niechęć samego Chopina do występów publicznych. Co oczywiście nie znaczy, że dobry Chopinista musi nienawidzieć publicznej gry. Jeden z największych Chopinistów i pianistów w dziejach fonografii, Artur Rubinstein uważał, że publiczność to dla niego „antena” dająca mu siłę do pięknych i wyrazistych interpretacji. Sam Chopin uważał, że jego przyjaciel Liszt gra niektóre jego utwory lepiej niż on sam, zaś Liszt, przynajmniej wtedy, był prawdziwym lwem koncertowym, dzikim torreadorem dźwięków.

   Koncert zaczął się od lirycznej i romantycznej Tianyao Lyu, która podczas Konkursu Chopinowskiego skończyła 17 lat i która czyni Poznań jeszcze lepszym miejscem studiując w stolicy Wielkopolski. Nazywają ją tam Marysią i bardzo ją lubią, ja jednakże zacząłem się zastanawiać, czego jeszcze tak znakomita i dojrzała pianistka może się jeszcze od kogokolwiek nauczyć. To raczej ona powinna uczyć innych, mimo nastoletniego wieku. Może chodzi o jakieś polskie odniesienia w muzyce, które są trudne dla zrozumienia u osoby wykształconej w Pekinie?

   Tianyao Lyu zagrała następujący Chopinowski program:

Mazurek a-moll op. 59 nr 1 
Mazurek As-dur op. 59 nr 2 
Mazurek fis-moll op. 59 nr 3
Barkarola Fis-dur op. 60 
Rondo Es-dur op. 16
Wariacje B-dur na temat „Là ci darem la mano” z opery „Don Giovanni” W.A. Mozarta op. 2

   Słuchając mazurków byłem całkowicie oczarowany. Odkryłem też w grze Lyu nowe aspekty, których nie zauważyłem wcześniej. Oczywiście urzekał mnie jak zwykle przepyszny romantyczny liryzm, czarowała mnie wyjątkowa, absolutnie unikalna muzykalność i wrażliwość. Ale to nie wszystko. W Mazurkach i Barkaroli pojawiło się niezwykle lekkie, swobodne rubato sprawiające, że poszczególne głosy partytur zdawały się być improwizowane. Przypomniało mi to grę największych mistrzów Chopinowskich pokolenia Rubinsteina, choć było też inne, oryginalne, przynależne tylko do tej artystki. Podobnie koloryt tego wykonania. Złocisty, ciepły, zupełnie wyjątkowy zwłaszcza w Barkaroli. Wydaje się, że po czasach postmodernistycznego, chłodnego i bardzo technicznego grania, w sztuce Tianyao Lyu wraca wysmakowany, mocny wyrazowo i liryczny w wolumenie, pełny romantyzm, bez żadnych nawiasów. W tej młodej osobie żyje i ma się dobrze „stary duch muzyki”. To wyjątkowa artystka, myślę, że nie będę musiał nikogo zachęcać do śledzenia jej kolejnych koncertów na całym świecie oraz do kupowania płyt, które mam nadzieję, że pojawią się w wielkich ilościach. Ja sam nie mogę się doczekać! Tianyao Lyu jest prawdziwym zjawiskiem, jest wyjątkowa. Jeśli wszystko pójdzie ok, to mamy osobę co najmniej na miarę Marthy Argerich, z tym, że już teraz bardziej cenię niektóre aspekty wrażliwości muzycznej chińskiej pianistki. Ktoś z zaprzyjaźnionych krytyków porównał ją na sali do Bruce’a Liu, zwycięzcy XVIII Konkursu Chopinowskiego. Ja jednak poszedłbym dalej, zwłaszcza, że płyta Bruce Liu „Debussy, Rameau” rozczarowuje. Choć z tymi wzlotami i upadkami laureatów Konkursu Chopinowskiego też trzeba uważać. Soeng-ji Cho, którym zachwycam się często jako jednym z koryfeuszy nowoczesnej pianistyki też trochę negatywnie mnie ostatnio zaskoczył Koncertem Chopina w NFM. Ale nagle wpadła w moje ręce płyta DG z solowymi utworami Ravela i znów – rewelacja.

   Poruszony dojrzałymi utworami w wykonaniu Tianyao Lyu zmartwiłem się początkowo, że ponad połowę swojego recitalu artystka poświęca wczesnym dziełom Chopina. Są one dość błahe przy dojrzałej twórczości warszawianina. A jednak. Zarówno Rondo Es-dur op. 16 jak i Wariacje B-dur na temat „Là ci darem la mano” z opery „Don Giovanni” W.A. Mozarta op. 2 okazały się w wydaniu chińskiej pianisty prawdziwymi perełkami. Przypuszczam, że ciężko będzie znaleźć piękniejsze nagranie tych utworów sięgając nawet do największych gwiazd pianistyki z jej złotego okresu. Przepiękne faktury, barwy, humor, dynamika, liryzm – to był prawdziwy pokaz pianistycznych mocy ze strony Tianyao Lyu. Wydaje mi się, że tak wspaniałe wykonanie tych młodzieńczych, niedojrzałych jeszcze dzieł, było prawdziwym i szczerym wyrazem miłości do Chopina chińskiej artystki. Już nie czułem zasady „to też trzeba grać”, ale raczej „to również warto grać”. Oby każdy wielki kompozytor doczekał się takich ambasadorek! Bis był cudowny, już nie tak wczesno – chopinowski. Owacje publiczności, zgromadzonej nad wyraz tłumnie, były huczne. Zaś Tianyao Lyu z wdziękiem, ale też dużą pewnością siebie przyjmowała dowody uznania, więc będzie ta „antena” tak jaki u Rubinsteina i bardzo dobrze.

   O ile w moim kpiącym z dziwactw krytyków obrazku Chinka jest otoczona przez kwiaty i motyle, o tyle Japonka siedzi w samurajskiej zbroi płytowej, zaś jej instrument zdobią armaty (AI dała też kilka armat Chince, w sumie słusznie). Shiori Kuwahara to potęga i dramatyzm. To powrót „męskiej” gry do świata Chopina, czyli powrót Marii Judiny czy Myry Hess, zaś z mężczyzn Światosława Richtera.

   Japonka na swój recital wybrała oczywiście dzieła ciężkiego kalibru, a mianowicie:

Scherzo cis-moll op. 39 
Nokturn H-dur op. 9 nr 3
Sonata h-moll op.58

   No może Nokturn trochę mniej pasuje do armat. Oczywiście brzmienie Shiori Kuwahary nie przytłaczało, tak jak miało to miejsce w XIV rzędzie Filharmonii Narodowej (unikać tych miejsc!). Wręcz przeciwnie. Okazało się, że Shiori Kuwahara oddala od nas potężne brzmienie, hojnie dysponując pedałem. Upodabniało to niekiedy jej grę do gry na organach, i przyjemnie wypełniało wielkie wnętrze Sali Głównej NFM. U Kuwahary również odkryłem nowe aspekty. Jest ona z pewnością modernistyczną pianistką, lubiącą budować swoje wykonania na potężnych i lekko ujednoliconych łukach dźwiękowych i dynamicznych. Sprawia to, że ona muzykę nie tyle maluje (jak Tianyao Lyu) co bardziej rzeźbi, czy też buduje w przestrzeni jak architektka. Ów zmysł konstrukcyjny najlepiej było słychać oczywiście w Sonacie. I cóż – ta gra rodzi inny rodzaj zachwytu niż wykonawstwo Tianyao Lyu. Nie odwołuje się ona wprost do emocji, ale poprzez podniebne konstrukcje działa przede wszystkim na umysł. Ciężko to jednak nazwać rozmarzeniem. Obcujemy oto z katedrami dźwięków, wznoszą się nad naszymi placami i to od nas zależy, na ile blisko do nich podejdziemy, ale też na ile dobrze zdołamy uchwycić je całościowo oddalając się od nich. Shiori to zupełnie inny rodzaj pianistyki niż Tianyao. Jedyne co łączy obie pianistki to wielka oryginalność jako taka, to nowy głos w świecie Chopina i pianistyki. To w sumie zabawne, że dzielą to samo miejsce na Konkursie Chopinowskim, choć tak powinno być, ciężko między nimi wybrać. Jedyny problem leży w tym, że nie powinno to być miejsce czwarte.

   A z takich drobniejszych rzeczy, bo przecież architektura to architektura, zachwyciły mnie na przykład przepiękne, cieniste pasaże lewej ręki w Scherzu. Powstał jakby mglisty, nierzeczywisty dźwięk – duch, ale nie rozmazany, nadal utrzymujący kontury, tyle że jakby trochę przezroczysty, tak jak przystało na porządną zjawę. Więc nie tylko oryginalność jako taka łączy Japonkę z Chinką, ale też rozwinięty i indywidualny koloryzm. U Tianyao ów koloryzm najlepiej rozbłysnął w wariacjach na temat Mozarta. Oczywiście koloryzm koloryzmem, jednak środki malarskie są tu zupełnie inne.

   Jeśli chodzi o dramatyzm Shiori Kuwahary to nie jest on Szekspirowski ale antyczny, podobnie zresztą jak u innych wielkich, „męsko” grających pianistek. Dzięki pewnemu dystansowi docieramy z tym dramatyzmem do symboli i archetypów skrytych w sercu wykonywanych dzieł. Bardzo ciekaw jestem, jak Shiori Kuwahara będzie interpretować innych niż Chopin kompozytorów. Sądzę na przykład, że jej Beethoven może być zupełnie wyjątkowy.

   Kiedyś trzeba skończyć recenzję, choć miałbym ochotę napisać książkę zainspirowaną tym koncertem. Prezentacja sztuki największych indywidualności XIX Konkursu Chopinowskiego zapewniła nam wszystkim absolutnie wyjątkowy wieczór, który będziemy wspominali przez lata. Choć mam szczerą nadzieję, że będzie nam dane śledzić również w Polsce dalsze kroki tych wielkich pianistek. Aż ciężko uwierzyć, że są dopiero na początku swoich wielkich karier, bowiem grają jak wielkie mistrzynie znane światu od dekad. A XIX Konkurs Chopinowski, mimo nie do końca trafnego rozdania odznaczeń na sam koniec, miał naprawdę rewelacyjny poziom. Choć dla mnie Tianyao Lyu i Shiori Kuwahara są absolutnie wyjątkowe, wszyscy finaliści godni są największej uwagi!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EnglishUkraine