Różne kultury świata są piękne w swoim bogactwie i barwności. Sam należę do zadeklarowanych multikulturalistów estetycznych i filozoficznych. W moim domu nie brakuje płyt i książek z Indii, z państw muzułmańskich i z Bali, które jest hinduistyczną enklawą państwa muzułmańskiego, zresztą coraz bardziej zagrożoną przez opresyjną i totalitarną religię islamu.

Nie ma nic dziwnego w tym, że ludzie łatwo ulegają ideologiom religijnym i świeckim. Świat jest złożony, zaś nasza egzystencja wydaje się być ulotną kroplą w oceanie nieskończoności. Ciężko nie szukać pocieszenia w wielkich mitach obiecujących wiele. Takimi mitami są religie, islam, hinduizm, chrześcijaństwo, buddyzm czy judaizm. Podobne są do nich marksizm i faszyzm, ale też czasem neoliberalizm czy choćby nieco egzotyczny obecnie monarchizm. Ludzie, którzy ulegają wielkim ideologiom niekoniecznie są nieetyczni i groźni dla otoczenia. Czasem to zwykli i uczynni sąsiedzi, członkowie rodzin, przywódcy którzy osiągnęli wiele dla swoich mniej lub bardziej lokalnych wspólnot.

Śledzę obecnie wydarzenia we Francji i w Belgii po śmierci nastoletniego Nahela, który najpierw mało co nie rozjechał przypadkowych przechodniów, zaś po upomnieniu przez policjanta nie tylko się nie zatrzymał, lecz chciał go rozjechać. Oczywiście jest to wersja policji, protestujący na ulicach jej nie wierzą, widząc w służbach państwowych swoich wrogów.

Protesty wyglądają groźnie. Płoną samochody i budynki, atakowani są przypadkowi ludzie, część dużych miast we Francji i w Belgii staje się obszarami gdzie nie obowiązuje już prawo lecz anarchia. W Polsce TVP posłuszna woli rządu oparła swoją nową kampanię na budowaniu obaw przed niekontrolowanym napływem migrantów, zwłaszcza z państw islamskich. Choć w wielu wyborach występowałem przeciwko PiS, obawy przed niekontrolowanym napływem migrantów wyznających Allacha wydają mi się dość racjonalnym punktem widzenia, niezależnie od tego, że jest to obecnie przedwyborcze narzędzie polityczne w naszym kraju.

Ciekaw jestem swoją drogą, czy osoby budujące swój światopogląd polityczny na działaniach niejako automatycznie odwrotnych do tych rządowych i poglądach im przeciwstawnych pokochają teraz melancholijny zaśpiew muezinów i powoli będą dołączać do wspólnych i masowych modlitw na placach i ulicach. Nie jest to pewne, gdyż Donald Tusk zrobił kolejną woltę i nagle zaczął obwiniać formację Kaczyńskiego o niekontrolowany napływ migrantów do Polski, lecz mam nadzieję, że mimo różnych politycznych racji osoby widzące Polskę inaczej, niż widzi to PiS, nie są jednak całkowicie znieczulone na całkowity brak uczciwości w takich deklaracjach.

Załóżmy, że wbrew temu co uznał tłum anarchistów, muzułmanów, lewicowców i innych buntowników na ulicach miast Belgii i Francji, policjant rzeczywiście strzelał do Nahela w obronie własnej i w obronie innych ludzi. Teza, że francuscy policjanci uwielbiają zabijać przypadkowych nastolatków w pożyczonych samochodach wydaje mi się mniej prawdopodobna, choć oczywiście wszędzie zdarzają się osoby bezmyślnie okrutne. Dlaczego zatem z powodu tego wydarzenia ulice Lyonu i Paryża płoną, dlaczego obrzucane są cegłami autobusy z ludźmi, dlaczego codzienne życie Francuzów i Belgów zamienia się w chaos?

Łatwą odpowiedzią jest oczywiście mówienie o protestach wykluczonych, zmarginalizowanych, uciśnionych. Wielu zwykłych Francuzów i Belgów w to wierzy, zwłaszcza jeśli nikt im nie spalił domu, sklepu czy samochodu, nikt im nie obrzucił cegłami szkolnego autobusu z synem czy córką jadącymi do szkoły czy do domu.

Usprawiedliwianie przemocy i ideologicznej plemienności wykluczeniem nie jest jednak rozwiązaniem tej zagadki. Wielu ludzi na Ziemi jest w ten czy inny sposób wykluczonych. A jednak podczas palenia samochodów nie słychać mantr buddyjskich czy chorału gregoriańskiego.

O Nahelu swój materiał przygotował TVN. Czytamy i oglądamy w nim, że Nehel był półsierotą z biednej dzielnicy, dorabiającą sobie wożeniem ludzi bez prawa jazdy. Prawnicy rodziny twierdzą, że nie był notowany, choć:

W przeszłości Nahel miewał problemy z policją. Jego dane figurowały w policyjnym systemie Taj, a, jak wskazuje BBC, w ubiegły weekend trafił do aresztu w związku z odmową zatrzymania się do kontroli. Prawnicy rodziny 17-latka podkreślają jednak, że nigdy nie był on notowany, a „bycie znanym policji to nie to samo, co posiadanie kartoteki kryminalnej”. – Myślę, że na tego rodzaju przedmieściach dość rzadko zdarza się, aby młoda osoba nie została zatrzymana przez policję lub nie przebywała w areszcie – zaznaczyła reprezentująca krewnych Nahela Jennifer Cambla.

Problemy nastolatka z policją związane były głównie z jazdą samochodem bez prawa jazdy i ubezpieczenia oraz używaniem fałszywych tablic rejestracyjnych. We Francji, po zdobyciu prawa jazdy, samochód samodzielnie można prowadzić od 18. roku życia. W chwili śmieci Nahel miał lat 17. Rankiem 27 czerwca, gdy został zastrzelony, prowadził mercedesa o polskich numerach rejestracyjnych. Wiózł ze sobą dwójkę pasażerów.

Francja. Kim był Nahel, zastrzelony przez policję w Nanterre  – TVN24

Ogromną sympatię wzbudza bez wątpienia babcia Nahela, apelująca do protestujących:

– Chcę, żeby to się zatrzymało wszędzie – podkreśliła w rozmowie ze stacją BFM TV. – Ludzie, którzy niszczą… Mówię im, żeby przestali. Niech nie rozbijają szkół, niech nie rozbijają autobusów. To matki jeżdżą autobusami – mówiła, twierdząc, że jest „zmęczona”, podczas gdy jej córka „nie ma już życia”.

Francja. Kim był Nahel, zastrzelony przez policję w Nanterre  – TVN24

Używanie fałszywych tablic rejestracyjnych i jeżdżenie bez prawa jazdy nie świadczy o krystalicznej niewinności, ale oczywiście w żaden sposób nie usprawiedliwia śmierci nastolatka. Czytamy jednak, że już wcześniej nie zatrzymał się do kontroli, można więc przypuszczać, że i tym razem chciał uciec policji nie licząc się z możliwością spowodowania obrażeń, a nawet śmierci osób próbujących egzekwować prawo. Nawet jednak jeśli uwierzymy tłumom protestujących, to skąd tak radykalny charakter francuskich i obecnie też belgijskich zamieszek? Czy bunt wykluczonych jest tu doskonałą odpowiedzią i wyczerpuje ten wątek?

Wielkie ideologia obiecują najczęściej ich wyznawcom wyższość nad innymi ludźmi. Czynią ich zamkniętymi na poglądy innych, nawet jeśli zamieszkali wśród nich. Gdy mamy do czynienia z radykalnymi ideologiami to zamknięcie często przemienia się we wrogość. Klasyczny sunicki islam podkreśla wyższość wyznawców tej religii nad niewiernymi. Koran usprawiedliwia przemoc wobec niewiernych, wręcz do niej zachęca. Nie widzi też zła w oszukiwaniu osób, które nie są braćmi i siostrami w wierze. Opisane w Koranie podboje Mahometa są dla tej opowieści czymś absolutnie dobrym, zaś zasada „celu uświęcającego środki” jest w wielu surach podkreślona po wielokroć.

Nie oznacza to oczywiście, że nie spotkamy miłych i przyjaznych wyznawców tej religii. Wszyscy jesteśmy ludźmi i wielu z nas chce po prostu żyć w pokoju i przyjaźni z innymi. Zdarzają się też osoby mniej empatyczne i bardziej egoistyczne, ale jest ich w każdym społeczeństwie mniej, niż tych zwykłych miłych ludzi. Aby stało się inaczej, trzeba wielkiej ideologii – islamu, komunizmu, faszyzmu, ale też w niektórych miejscach na świecie hinduizmu czy buddyzmu. Czasem groźne ideologie wypalają się i tracą pazury, jak europejskie chrześcijaństwo. Ciężko dziś w Europie znaleźć katolika czy protestanta, który podzielałby przekonania co bardziej wymownych kaznodziejów z okresu wojny 30letniej. Mimo to nadal większość protestantów usprawiedliwia pełen nienawiści język Marcina Lutra, gdy ten choćby mówił o Żydach. Podobnie czynią ci mili i gościnni muzułmanie, a także zwolennicy multikulti, nie widzący w surach Koranu zwykłego wezwania do bezwzględnego dżihadu, w którym osoby nie uznające Allacha są pozbawione często jakichkolwiek praw.

Jednak, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa i wielu innych religii i ideologii już niereligijnych, nie brakuje w świecie islamu osób, dla których koraniczne wezwanie do bezwzględnej walki nie jest czymś metaforycznym, niejasnym, lecz prostym i godnym naśladowania przekazem. Tacy ludzie już niejednokrotnie dowiedli swojego światopoglądu czynem, również w Belgii i we Francji. Nie trzeba być jednak nożownikiem, czy fanatycznym dżihadystą wjeżdżającym w tłum niewinnych ludzi ciężarówką, aby czuć ogromną wyższość swojego ideologicznego klanu nad innymi ludźmi. Wtedy palenie domów i samochodów, atakowanie niewinnych i przypadkowych osób są w pełni usprawiedliwione, zaś każdy pretekst jest dobry. Nie jest to kwestia wykluczenia lecz poczucia wyższości, nie spełniającego się być może w obecnej sytuacji egzystencjalnej danej osoby. Wielu prawdziwych wykluczonych to osoby ciche i spokojne. We Francji to często biedni Francuzi, nie brakuje tam osób mających problemy finansowe i mieszkaniowe, mających ogromne trudności na rynku pracy, mimo, że są z dziada pradziada rdzennymi Francuzami. Niektóre z tych osób naiwnie dołączają do rozruchów, jakie teraz mają miejsce, inne zapewne boją się wyjść ze swoich wynajętych mieszkań w dzielnicach zdominowanych przez ludzi uważających się za lepszych od nich z uwagi na wyznawaną ideologię. W takich dzielnicach mieszkania są tańsze niż w innych, więc na pewno odwiedzając ludzi kryjących się w swoich klitkach podczas paryskich czy lyońskich protestów spotkalibyśmy wiele takich przykładów.

Moim zdaniem Belgowie i Francuzi powoli stają się bezdomnymi na własne życzenie. Zbyt idealistyczna polityka migracyjna Zachodu, odnajdująca swoje apogeum w walce lewicowców i humanistów o uznanie istnienia samych granic państwa za łamanie praw człowieka, owocuje koniec końców narastającą przemocą i wyłączaniem na dłużej lub krócej coraz większych obszarów kraju z działania prawa państwowego. Choć Francja słynęła ze swojej niemal fanatycznej laickości, islam w tych staraniach w zasadzie pominięto. Twórcy karykatur Mahometa zginęli z rąk muzułmańskich oprawców i nie skłoniło to ani francuskiego rządu, ani elit społeczeństwa do jakichkolwiek rzeczywistych działań mających na celu metodyczną krytykę Koranu. Sam kilka lat temu byłem świadkiem kandydowania członka jednej z najbardziej znanych francuskich organizacji laickich na prezydenta Europejskiej Federacji Humanistycznej. Przez dwadzieścia minut opiewał walkę swoją i swoich kolegów z przywilejami księży i biskupów, ani razu nie wypowiadając słowa „islam”. Nie został wybrany, być może jednak nawet bardzo antygraniczni humaniści zrozumieli, iż ów osobnik żyje w krainie wyśnionej, a nie w prawdziwej Francji.

Do krytyki islamu najczęściej zachęcają na Zachodzie eksmuzułmanie. Często mają oni bardzo sensowne inicjatywy, jednak tradycyjni zwolennicy świeckości trzymają się od nich z daleka. Dlaczego? Bo eksmuzułmanie znajdują pewne poparcie na prawicy, trochę podobnie jak ja teraz, odnajdując w TVP to, o czym piszę i mówię od dawna. Działają więc dwie zasady – „wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem” i „złego dotyku”. Wystarczy zaprosić na debatę osobę niegodną, lub zgodzić się z częścią jej poglądów i jest się już naznaczonym piętnem ideologicznego zła. Koniec końców progresywnej francuskiej i belgijskiej lewicy pozostanie przejście na islam, co już się na niewielką jeszcze skalę odbywa. Będzie to wygodne. Nadal przecież będzie można pomstować na prawicę, biskupów i księży…

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EnglishUkraine