Jak zdefiniować działalność naszego stowarzyszenia? Przecież większość ludzi uważa się za racjonalnych zaś racjonalność ma z pewnością wiele definicji. Wydaje mi się jednak, że o roli PSR świadczy jego działalność.

Żyjemy w coraz bardziej sfanatyzowanych czasach, do tego zagrożona jest wolność słowa. PSR od dawna wykazywało się refleksją i umiarem w ocenie rzeczywistości, zaś możliwość występowania różnych mówców i głosów w jego debatach nie była przyjmowana jako coś niedopuszczalnego, czy zło konieczne, lecz jako cenny pluralizm.

Żaden problem nie jest dla Polskiego Stowarzyszenia Racjonalistów jednoznaczny. Nie uważamy, że prawda leży z prawego czy lewego skraju, nie uważamy też, że leży pośrodku. Prawda zawsze leży POMIĘDZY skrajnymi stanowiskami, a dotarcie do niej jest drogą, procesem, nie zaś kwestią głośniejszego wrzasku czy możliwości wykluczenia adwersarzy.

Czy warto wspierać NGO, który stara się zrozumieć świat, przekazać pasję do jego poznawania, optymizm płynący z istnienia? Czy postawa niechętna skrajnościom i ideologicznej dumie jest warta pielęgnowania, czy powinna mieć swoich mecenasów i przyjaciół? Cóż, możecie łatwo odpowiedzieć na to pytanie.

19 września 2023 roku otrzymaliśmy status organizacji pożytku publicznego (OPP), co oznacza, że nasza praca została wreszcie doceniona a Ty możesz łatwo nas wesprzeć. Wystarczy, że podarujesz nam 1,5% swojego podatku. W tym celu na deklaracji podatkowej podaj nasz numer KRS: 0000237579.

Na zakończenie przytoczę zaś fragment wstępu do mojej książki „Nowy humanizm”. Jakby nie patrzeć, wyrosła ona z naszego stowarzyszenia i pokazuje kolory naszego racjonalizmu i idącego za nim w sposób nieunikniony humanizmu:

„Jestem i czuję się nowym humanistą, dlatego już teraz wielu czytelników oczekuje zapewne, że moja książka będzie wielką i nieco jednostronną pochwałą tej idei i wszelkich jej owoców. Nic bardziej mylnego! Nowy humanizm, który jest mi bliski, opiera się na indywidualizmie i racjonalizmie. Dlatego nie będzie w tym omówieniu brakować cierpkich słów i mocnych ciosów, które mogą się spodobać krytykom humanizmu, a zirytować niektórych moich kolegów humanistów. Nie jest to jednak z mojej strony postawa niejasna – jako nowy humanista zauważam, że humanizm naszych czasów dopiero się kształtuje, a kształtując się, powinien za wszelką cenę unikać przeistoczenia się z idei inspirującej wolne umysły w pełną dogmatów ideologię.

Jako że w nowym humanizmie (takim, jaki jest on dzisiaj) obok pomysłów cennych i rodzących nadzieję na przyszłość bardzo łatwo dostrzegam wady i niespójności, na wstępie muszę przedstawić moje własne marzenie o nowym humanizmie oraz cel, do którego osobiście dążę jako działacz i publicysta „nowohumanistyczny”.

Nowy humanizm jest w dużej mierze owocem rozwoju nauki. Dziś wiemy znacznie więcej o naturze człowieka, o biologicznej ewolucji naturalnej i o kształcie kosmosu niż starzy humaniści działający w dobie renesansu. Da Vinci, Rafael, Kochanowski czy Palestrina przynieśli naszemu światu ogromną zmianę – dziś przychodzi czas na następną, której przyświecają podobne wartości. Główną z nich jest ludzka ciekawość, wspieranie jej i pielęgnowanie. To dzięki tej ciekawości wielu ludzi włącza się w badanie świata i próbuje opierać podstawy ludzkich działań i możliwości na płynącej z tych badań wiedzy.

Starzy humaniści wskrzesili wiedzę jako cel sam w sobie i ubrali w spektakularną formę swe marzenia o starożytności, w której kiełkowała nauka. Nowi humaniści mają jeszcze starszych mistrzów – są nimi skały, skamieniałości, płynący przez epoki życia na Ziemi kod DNA, wiedza o ewolucji naturalnej człowieka i innych organizmów żywych.

W moim humanizmie, obok ciekawości, ważną wartością jest wolność. Do dziś wielu ludzi wierzy, że dogmaty dawnych religii powinny być punktem odniesienia dla ludzkich działań. W przeciwnym razie, ich zdaniem, ludzie zaczną być amoralni, gdyż nie będą mieli wyższego od siebie autorytetu. Ja, podobnie jak większość nowych humanistów, uważam, że taki wymyślony autorytet ani nie jest potrzebny, ani wcale nie zapewnia ludzkości etycznego postępowania.

Nie trzeba wcale udawać, że jakiś Wieli Brat patrzy na nasze działania i wpisuje w akta ich ocenę moralną. Ten Wielki Brat w wielu kwestiach jest zresztą dość nieobiektywny, gdyż sama wiara w takiego księgowego miałaby być w jego księgach wielką cnotą. Wystarczy uwolnić się od złudzeń i spojrzeć szerzej. Skoro w ludziach, niezależnie od kraju pochodzenia i wiary ich samych czy też ich przodków, istnieją pozytywne cechy, istnieje chęć współpracy i współtworzenia, to znaczy, że natura człowieka bywa też dobra i konstruktywna. Warto zatem szukać prawdziwego źródła tych pozytywnych postaw i je wzmacniać, poznawszy je najpierw. Homo sapiens jako gatunek jest wielokrotnie starszy od najdawniejszych rozdziałów świętych ksiąg tej czy innej cywilizacji. Zwierzęcy przodkowie człowieka sięgają swoim istnieniem niewyobrażalnych głębi czasu. Nasza ludzka chęć współpracy i nasza ludzka chęć wojny, nasza ludzka ciekawość i nasze ludzkie gnuśne lenistwo, nasze ludzkie okrucieństwo i nasze ludzkie miłosierdzie są starsze od religii, a w swoich pierwocinach najpewniej starsze od samego języka, w którym można by jakiekolwiek, w tym religijne, idee wyrażać. Warto zatem sięgać po biologię, geologię i astronomię, aby odkrywać przyczyny tego, co nam się w nas samych podoba i co nam się w nas samych nie podoba. I wiedząc, skąd się to wzięło, próbować rozwinąć wpierw siebie, a później społeczeństwo w dobrą, korzystną dla wszystkich stronę.

Choć uważam skały i kwitnącą naturę za znacznie lepszych mistrzów niż po części zmyślonych Buddę czy Jezusa, nie mam zamiaru zamieszkać w sercu puszczy w drewnianym szałasie. Nowy humanizm, który jest mi bliski, to modernistyczna pochwała nowoczesności. To próba zjednoczenia ludzi wokół rozwoju nauki i techniki, nauka zaś, w postaci choćby psychologii ewolucyjnej, coraz lepiej odmalowuje również nasze „zupełnie nietechniczne” emocje, przyczyny marzeń i lęków, siły i słabości. Mój nowy humanizm, podobnie jak stary humanizm, nie boi się łączyć poezji z matematyką, a malarstwa z fizyką.

Gdybym się przeniósł w czasie o dwieście albo trzysta lat, to co chciałbym zobaczyć?

Przede wszystkim zjednoczoną wokół ważnych i sensownych celów ludzkość. Byłoby mi miło, gdybym mógł udać się na pobliski kosmodrom, kupić zwykły bilet i odwiedzić moich prapotomków na Marsie albo na Jowiszowej Europie. Z chęcią przeszedłbym się na marsjański uniwersytet i odkrył, że studenci literatury uczą się też biologii ewolucyjnej, aby zrozumieć naturę opowieści i zamiłowanie ludzi do plotek.

Byłoby mi miło, gdybym odkrył, że w XXIV wieku nie ma już wielu kościołów czy meczetów, za to wielu ludzi, którzy w XXI wieku byliby księżmi lub imamami, poświęca swój czas i siły na wspieranie badań nad świadomością, sztuczną inteligencją i neurologią, chcąc w ten sposób uczynić życie swoich bliźnich znacznie dłuższym. Działalność charytatywna pozostałaby podobna jak w XXI wieku, gdyż ktoś, kto naprawdę chce pomóc innym, nie potrzebuje obietnicy „niebiańskiej odpłaty” po swej śmierci.

Chciałbym, aby w XXIV wieku każdy człowiek miał dostęp do dobrej edukacji i dobrej pomocy medycznej, aby mógł wybrać zawód, który go interesuje. Byłoby mi miło, gdyby natura na Ziemi odżyła, gdyż ludzie, zamiast gnieździć się na jednej małej planecie, ruszyliby szukać innych miejsc do życia w kosmosie, przenosząc siebie i swoją codzienną przyrodę z otoczenia na nie-Ziemskie lasy i pola.

Nie chciałbym odwiedzać w XXIV wieku ogrodów zoologicznych, natomiast miałbym nadzieję na znacznie lepsze niż w moim XXI stuleciu zrozumienie świadomości innych od człowieka zwierząt. Może nawet miałbym szansę na prawdziwy kontakt z inną istotą wyrosłą z tej samej co moja ewolucji?

Jeśli zaś mamy szansę spotkać naszych kosmicznych, cywilizowanych sąsiadów, to z pewnością będzie nam łatwiej z książką o astronomii i geologii w głowie zamiast psalmów czy wedyjskich puran.

Chciałbym, aby w XXIV wieku każdy człowiek miał znaczenie i był oceniany za swoje jednostkowe „ja”, a nie za przynależność do danej rasy czy narodu, nie za majątek, który odziedziczył lub nie po krewnych. Co nie oznacza oczywiście, że chciałbym, aby ludzie wyrzekli się swoich korzeni, swojej historii, pieśni swoich przodków, a nawet ich kuchni. Nie chciałbym też, aby zwyciężył jakiś komunizm podważający prawo własności. Wolałbym raczej, aby obszar możliwości odkrywania rzeczy nieznanych wzrósł tak bardzo, że odkrywanie stałoby się w powszechnym odczuciu jeszcze cenniejsze od markowego samochodu (czy raczej jego futurystycznego odpowiednika) i wielkiej willi z basenem.

Choć chciałbym XXIV wieku nasączonego uznaniem dla nauki w większym stopniu niż dzisiejszy wiek, nie oznacza to, że chciałbym platońskiej dyktatury mędrców. Wolałbym raczej, aby każdy mógł być odkrywcą na własną miarę i rozwijać się dzięki temu. W moim nowym humanizmie taksówkarz ciekawy miasta, po którym jeździ, i będący pasjonatem samochodów, nie jest w żaden sposób „gorszy” od profesora fizyki kwantowej. Ważne jest tylko to, aby każdy człowiek był świadomy swej unikalnej jednostkowości, aby mógł cieszyć się wolnością, aby umiał cenić współpracę z innymi i aby jego praca wzmacniała w nim oczywisty dla istoty żywej optymizm, nierozerwalnie złączony z afirmacją istnienia, jaką powinno być życie, póki trwa.”

Jacek Tabisz, Nowy humanizm
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EnglishUkraine