Guy Sorman jest znanym francuskim eseistą politycznym, dziennikarzem i filozofem. Do obecnej sytuacji we Francji odniósł się między innymi w takich słowach:

Mamy ogromną populację młodych ludzi, wywodzących się z najczęściej z Maghrebu lub reszty Afryki, która żyje całkowicie poza społeczeństwem i nie ma żądań politycznych. Rozdźwięk między tą populacją, której nikt nie kontroluje, a resztą mieszkańców Francji jest uderzający. Na tym polega cały problem. Wszyscy próbują znaleźć właściwe słowo na to, co się dzieje w moim kraju. I żadne z nich nie pasuje, bo nie ma dziś żądań politycznych, tylko przemoc i chaos. Nowością jest to, że odkrywamy we Francji bardzo młodą populację, znacznie większą niż sobie wyobrażaliśmy, która jest nam zupełnie obca. Mieliśmy już podobne zamieszki w przeszłości. Ale to się zawsze koncentrowało na przedmieściach, najczęściej Paryża. Tak tym razem nie jest.

https://www.newsweek.pl/swiat/francuzi-sa-przerazeni-przemoc-wymknela-sie-spod-kontroli/95bws0b

Podobne wnioski wyciąga też postać we Francji nieco egzotyczna, czyli redaktor naczelny katolickiego tygodnika „Famille Chrétienne”, Antoine-Marie Izoard.

Mieszkańcy imigracyjnych osiedli nie czują się Francuzami. Tożsamość naszego kraju nie jest budowana na tożsamości francuskiej i dlatego dochodzi dziś do tego rozkładu.

https://www.gosc.pl/doc/8369413.Francja-jest-gleboko-zraniona-oni-nie-czuja-sie-Francuzami

Nie jest to dziennikarz głównego nurtu, tak jak związany między innymi z Le Figaro Sorman. Izoard dodaje:

Kilkadziesiąt lat temu zgodziliśmy się na przybycie do Francji wielkich rzeszy migrantów do pracy, przede wszystkim z Afryki, ale pozwoliliśmy, by istniały i rozwijały się w naszym kraju strefy bezprawia. Francja jest dziś głęboko zraniona przez te strefy. Ja sam żyję w pobliżu takiej dzielnicy. I widzę na przykład, że są tam mamy, które chcą dobrze wychować swe dzieci, ale nie mają środków, nie znają nawet języka. Zdarzają się sytuacje, że dzieci idą do szkoły, a mama nie potrafi czytać po francusku, nie rozumie komunikatów od nauczycieli, a kiedy przychodzi do szkoły, nie rozumie, tego, co mówią nauczyciele. Trzeba pomóc tym dzielnicom, aby były francuskie, aby mogły się zintegrować z tkanką społeczną. […] Napływ migrantów był chyba w przeszłości zbyt liczny i źle zorganizowano ich przyjęcie.

Izoard zwraca uwagę na ludzi nie mających szans na edukację i nie mogących w ten sposób stać się w pełni Francuzami odpowiedzialnymi za swoje państwo. Taka odpowiedzialność sprawiłaby, że protesty nie objawiałyby się tylko w „chaosie i przemocy”, jak zauważył Sorman.

Prawdą jest, że w pewnym okresie na Zachodzie przyjmowano bezmyślnie duże ilości taniej siły roboczej nie dbając dostatecznie o warunki w jakich nowi pracownicy żyją ani, patrząc na to zjawisko z drugiej strony, o rynek pracy dla rdzennych obywateli. Jednak w powyższych analizach brakuje jednego bardzo istotnego elementu.

Za alienacją młodych (post)migranckich mieszkańców Francji stoi nie tylko bieda czy wykluczenie. Wielu z nich nie chce być Francuzami, gdyż mają lepszą ich zdaniem definicję samych siebie. Ostatnie dekady pokazują ogromny wzrost siły islamu w jego bardziej ortodoksyjnej odmianie i ludzie wywodzący się ze świata islamu wolą się identyfikować z nim, niż ze swoim nowym krajem. Koran wskazuje, że jego wyznawcy są w zasadzie nadludźmi i mogą, a nawet powinni, traktować z pogardą niewiernych.

Wydaje mi się, że pierwsze pokolenia migrantów ze świata islamu we Francji rzeczywiście często chciałby stać się zwykłymi mieszkańcami Francji. Sam znam takich ludzi, często uciekających z Francji z obawy przed swoimi bardziej krewkimi kuzynami. Na nastroje tej powoli integrującej się i rzeczywiście nieco wykluczonej grupy zaczęła jednak wpływać globalna sytuacja islamu. Dzieci integrujących się rodziców nie chciałby już dalej dążyć do ideałów Republiki, zbliżając się chętnie do radykalnych imamów. Działo się tak i dzieje nawet wtedy, gdy są to osoby nie znające już arabskiego czy innych języków należących kiedyś do ich przodków.

Błędem wielu francuskich eseistów politycznych jest niedocenianie mocy idei w umysłach ludzkich. Sami pochodząc ze świeckiego świata nie rozumieją, jak bardzo może inspirować do różnych rzeczy wspólnota religijna. Ten brak zrozumienia występuje również u katolickiego Antoine-Marie Izoarda. Porzucenie wygody i racjonalnego budowania lepszej sytuacji materialnej na rzecz wielkich idei nie wydaje się większości francuskich intelektualistów możliwe. Tymczasem tak się właśnie dzieje. Młodzi z muzułmańskiej mniejszości we Francji wykorzystują pretekst do zamanifestowania swojej siły i odrębności. Nie przypadkowo natomiast siedzą cicho, lub wręcz świętują, gdy we Francji ginie nie drobny przestępca należący do ich klanu, ale ktoś inny zabity przez wyznającego islam nożownika. Jak widać niesprawiedliwa śmierć człowieka nie zawsze ma w tym wypadku podobną wartość.

Nie wszyscy francuscy dziennikarze są zupełnie ślepi. Bernard Margueritte zauważa, że za alienację młodych postmigranckich mieszkańców Francji nie odpowiada tylko alienacja spowodowana biedą i zmianami klimatu.

Nie można powiedzieć, że ci ludzie są zintegrowani, oni nie są nawet zasymilowani i tego nie pragną. Część emigracji jest zasymilowana, są tego wspaniałe przykłady, ale to mniejszość. (…). W tej chwili mamy we Francji całe dzielnice czy miasta, które żyją wg zasad tradycji islamu, nawet policja nie może ryzykować tam wejścia.

https://polskieradio24.pl/130/5925/artykul/3200365,ci-ludzie-nie-chca-sie-zasymilowac-bernard-margueritte-o-zamieszkach-we-francji

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EnglishUkraine