Zacznijmy moją recenzję w nieco zaskakujący sposób. La Seine Musicale! Na stronie La Seine Musicale możemy przeczytać o tym ośrodku. Został on otwarty w kwietniu 2017 roku. Projekt ten narodził się dzięki zaangażowaniu Departamentu Hauts-de-Seine i jego prywatnego partnera STS Évènements, spółki joint venture pomiędzy TF1 i Sodexo. Niczym wezwanie do podróży, La Seine Musicale wznosi się w dolnym punkcie wyspy Seguin w Boulogne-Billancourt. Boulogne-Billancourt położone jest nad Sekwaną i graniczy od wschodu z 16. dzielnicą Paryża i od północy z wchodzącym w jej skład Laskiem Bulońskim. Przez Sekwanę graniczy z Saint-Cloud, Sèvres, Meudon oraz Issy-les-Moulineaux. To przedmieście Paryża, które w innym kraju byłoby po prostu Paryżem (we Francji miano „Paryż” nosi tylko ścisłe śródmieście miasta) słynie między innymi z tego, że jest główną siedzibą koncernu motoryzacyjnego Renault.
Insula Orchestra, którą Narodowe Forum Muzyki gościło na koncercie w niedzielę 29 września 2024 roku, jest orkiestrą rezydentem La Seine Musicale. Regularnie gra w jego Patrick Devedjian Auditorium, często też akompaniuje gościnnie zapraszanym solistom.
Zespół ten został założony w 2012 roku przez cenioną dyrygentkę Laurence Equilbey. Po zaledwie pięciu latach działalności artyści objęli rezydencję w nowo wybudowanym centrum sztuk La Seine Musicale. Po krótkim przeglądzie Internetu zaskakuje duża ilość nagrań zespołu z jego dyrygentką, dokonanych głównie dla Warnera/Erato, ale też dla Naive. Obok Mozarta i Beethovena znajdziemy wśród nich mniej znanych kompozytorów.
Drugą gwiazdą wieczoru w NFM był pianista Lucas Debargue, którego najnowszym przedsięwzięciem fonograficznym jest album pianistyczny Faurego wydany przez Sony. Pianista urodził się w 1990 roku. Przełomowym dla jego kariery był występ na Międzynarodowym Konkursie im. Czajkowskiego w Moskwie w 2015 r. i wyróżnienie prestiżową Nagrodą Moskiewskiego Stowarzyszenia Krytyków Muzycznych.
Zacząłem tę recenzję od końca, bowiem niezwykłym jest towarzyszenie w rozkwicie kolejnego muzycznego ośrodka w Paryżu, a z tym właśnie mieliśmy do czynienia. Nie wyjeżdżając z Wrocławia mogliśmy się zanurzyć w muzycznej codzienności jeszcze młodzieńczego La Seine Musicale. A słuchaliśmy I Koncertu fortepianowowego e-moll op. 11 Fryderyka Chopina i IV Symfonii d-moll op. 120 Roberta Schumanna. Muzyka Chopina doskonale nadawała się do poznania nowej paryskiej inicjatywy, bo jak wiemy Paryż stał się drugim obok Warszawy domem geniusza z Żelazowej Woli. Jednocześnie mogliśmy zasiąść do kapsuły czasu, bowiem koncert został wykonany w sposób historycznie poinformowany, zarówno orkiestra jak i grający na Erardzie pianista starali się odtworzyć praktyki wykonawcze i brzmienie współczesne Chopinowi.
W przypadku koncertów fortepianowych podróż w czasie jest jeszcze bardziej śmiałym przedsięwzięciem niż recital solowy na historycznym fortepianie. Dzięki inicjatywom Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina meloman może znaleźć wiele nagrań dzieł Chopina na historycznych Erardach, jednak koncertów Chopina granych na kopiach XIX wiecznych instrumentów nadal nie ma zbyt wiele.
Fortepiany z okolic lat 40 – 50 XIX wieku nie różnią się w brzmieniu od współczesnych Steinwayów tak drastycznie, jak te z pierwszych dekad tego stulecia. Jednak w przypadku utworu orkiestrowego mocniej niż w przypadku recitalu solowego dostrzeżemy mniej wszechstronną dynamikę instrumentu i jego znacznie bardziej przytłumione, drewniano – aksamitne brzmienie. W związku z tym dzieło Chopina musiało utracić wiele moich ulubionych smaczków i odcieni. W zamian otrzymaliśmy niezwykle perlistą, klasycyzującą grę Laurence’a Equilbey’a, zwracającą naszą uwagę w stronę inspiracji i punktów odniesień Chopina, które zwykle zacierają się przy współczesnym nam aparacie wykonawczym. Mocniej niż zazwyczaj było słychać przynależność Chopina do jego epoki, do czasów Fielda i Hummela. Znacznie lepiej docierały do naszych uszu Chopinowskie inspiracje belcantem, jego miłość do Mozarta i do klasycyzmu raczej niż do romantyzmu. Wydaje mi się, że w koncertach Erard z czasów Chopina nie może rywalizować ze współczesnym fortepianem pod rękoma wybitnego pianisty. Dzisiejszy fortepian w swoim kształcie i w swoim brzmieniu wyrósł z marzeń o tym, aby muzyka Beethovena, Chopina czy Liszta brzmiała jak najlepiej. I to się w pełni udało. Jednak warto czasem przenieść się sonorystycznie do czasów Chopina, a Laurence Equilbey z pewnością doskonale obsłużył naszą kapsułę czasu. Dowiedzieliśmy się o Chopinie czegoś nowego, a interpretacja była znakomita. Chciałbym teraz usłyszeć Laurence’a Equilbey’a grającego to arcydzieło na współczesnym fortepianie. Na bis artysta zagrał Sonatinę Miłosza Magina, którego twórczości poświęcił także po części jedną ze swoich płyt (z Gidonem Kremerem zresztą!). Tu historyczny Erard zyskał pełnię brzmienia, nie musiał już walczyć z masywem orkiestrowego brzmienia i zagranie współczesnego dzieła na historycznym instrumencie nie wydawało się dziwne czy nieadekwatne.
Insula Orchestra w tutti koncertu brzmiała zaskakująco masywnie. Poza tym jej akompaniament cechowała wciągająca wyobraźnię śpiewność. Erard nigdy nie był zagłuszany, co dodatkowo świadczy o doskonałej technice zespołu, który wystąpił w całkiem licznym składzie jak na zespół dedykowany historycznie poinformowanym wykonaniom.
La Seine Musicale, obrazy ze strony ośrodka
IV Symfonii d-moll op. 120 Roberta Schumanna pozwoliła poznać mi samą orkiestrę i jej dyrygentkę. Wykonanie mnie zaskoczyło. Z dzieła zniknął niemal całkowicie monumentalizm, frazy kotłów i instrumentów dętych zagrane były ze zdumiewającą lekkością. Był to bardzo śpiewny Schumann, zbliżający estetycznie symfonię do wspaniałych pieśni tego kompozytora. Poczułem się zaskoczony, ale też zainspirowany tak niecodziennym ujęciem symfoniki Schumanna. Połączenie go z Chopinem było bardzo fortunne, bowiem obaj twórcy niewiele znajdują w estetyce innych twórców „pokrewnych dusz” i w niektórych aspektach swojej twórczości najbliżsi są sobie nawzajem, choć zwłaszcza Chopin byłby najpewniej zdumiony taką analogią.
Od grudnia 2011 prezes PSR, obecnie wiceprezes. Ateista, poeta, muzyk. Publicysta „Racjonalisty” i jeden z najaktywniejszych członków forum. Od kilkunastu lat pełni też funkcję celebranta Ceremonii Humanistycznych. Studiował historię sztuki, a następnie prowadził własne badania dotyczące sztuki Orientu podczas pobytów w Indiach, na Sri Lance, na indonezyjskiej Bali (polecamy temat „Bali” na Racjonalista.tv) i w Turcji. Autor najobszerniejszego kompendium wiedzy nt. klasycznej muzyki indyjskiej w języku polskim, opublikowanego na stronie Hanuman.pl i w dużej mierze dostępnego też na racjonalista.tv (wpisz „Indie” w wyszukiwarkę). Sam gra głównie muzykę średniowieczną z zastosowaniem polifonicznej techniki gry na dwóch fletach, tzw. tibiae multiplex. Przede wszystkim jednak pisze poezję filozoficzną, inspirowaną mechanizmami natury, oraz odkryciami nauki. Stawia sobie za cel połączenie nauki i sztuki. W 2022 roku wyszła jego książka „Nowy humanizm. W stronę nowego wspaniałego świata bez ideologii”.