Humanistyka umiera na uniwersytetach amerykańskich, z naborem i zainteresowaniem studentów spadającymi z roku na rok. Nie jestem całkiem pewien, dlaczego tak jest, i opłakuję stratę, bo w college’u miałem kilka wspaniałych kursów humanistyki. Bez kursów literatury angielskiej, sztuki, filozofii i dramatu greckiego byłbym dużo uboższym człowiekiem.

 

Nie tyle chodzi o to, że zdobyłem trwałą wiedzę na tych kursach, ale o to, że profesorowie na mojej uczelni –  College of William & Mary – byli pełni entuzjazmu, często charyzmatyczni i wiedzieli, jak obudzić zainteresowanie ich przedmiotem, tak że przez resztę życia człowiek pragnie wyszukiwać sztukę, literaturę i „wyższe” formy myśli ludzkiej.

Przypuszczam, że jedną z przyczyn wysychającego strumyczka dzisiejszych studentów humanistyki jest trudność otrzymania pracy z takim dyplomem, ale myśl o „pracy” po studiach nie obciążała nam umysłów pod koniec lat sześćdziesiątych.

Z pewnością jednak inną przyczyną upadku humanistyki jest to, że popełnia ona powolne seppuku przez afirmowanie trendów takich jak postmodernizm i, ostatnio, uleganie naciskom politycznym. Dlatego humanistyka stała się sztywna, ideologiczna i – uczciwie mówiąc – mało zabawna. Nie może rozkwitać różnorodność poglądów, bo obecnie istnieje zuniformowany sposób myślenia.

Tak w każdym razie argumentuje Heather MacDonald w konserwatywnej gazecie “Wall Street Journal” w artykule z 3 stycznia “The humanities have forgotten their humanity.”

Artykuł zaczyna się przerażającym scenariuszem:

W 2011 r. University of California w Los Angeles zniszczył swoje studia literatury angielskiej. Ta sprawa może wydawać się mało znacząca w porównaniu do, na przykład, przejęcia opieki zdrowotnej przez władze federalne. Ale nie jest. To, co zdarzyło się w UCLA, jest częścią doniosłej zmiany, która ma konsekwencje dla naszego stosunku do przeszłości – i do samej cywilizacji.

Do 2011 r. studenci UCLA, których głównym przedmiotem była literatura angielska, musieli przejść jeden kurs Chaucera, dwa Shakespeare’a i jeden Miltona – kamienie węgielne literatury angielskiej. Jednak po rewolcie młodszych pracowników, podczas której ogłoszono, że Shakespeare był częścią „Imperium”, UCLA wyrzuciła na śmietnik wymaganie studiowania tych indywidualnych autorów. Zastąpiła je obowiązkiem dla wszystkich studentów tego wydziału zaliczenia trzech kursów w następujących czterech dziedzinach: gender, rasa, etniczność, upośledzenie i studia nad seksualnością; imperializm, transnacjonalizm i postkolonializm; studia rodzajowe, studia interdyscyplinarne i teoria krytyczna; lub nauka pisania kreatywnego.

Innymi słowy, kadra nauczycielska w UCLA jest obecnie oficjalnie obojętna wobec tego, czy student literatury angielskiej kiedykolwiek przeczytał choćby jedno słowo Chaucera, Miltona lub Shakespeare’a, ale wydział jest zdecydowany dać wszystkim studentom kursy z „alternatywnego wyjaśnienia gender, seksualności, rasy i klasy”.

No cóż, MacDonald nieco wypaczyła obraz sytuacji w UCLA. Odrobina poszukiwań ujawniła, że studenci literatury angielskiej muszą na drugim roku studiów przejść roczny kurs literatury brytyjskiej i amerykańskiej, jak również kurs brytyjskiej literatury średniowiecznej, literatury renesansu i literatury brytyjskiej XVII i XVIII wieku oraz dwa kursy literatury amerykańskiej.  Pani MacDonald powinna poprawić swój artykuł, bo te kursy z pewnością obejmują Chaucera, Miltona, Shakespeare i wielu innych.

Istotnie, stare programy zaniedbywały ważną literaturę nie-angielską, pisaną przez kobiety i mniejszości. Nie wyobrażam sobie na przykład pomijania  Anny Kareniny, Middlemarch lub  A House for Mr. Biswas. Nazwijcie mnie zrzędą, ale skupianie się na Literaturze Bycia Ofiarą ma na celu kształtowanie poglądu politycznego i to uważam za złe, nawet jeśli podzielam ten pogląd. Czas na studiach jest właśnie czasem na spory, na wyzwania wobec twojego światopoglądu, nie zaś na wzmacnianie go. MacDonald kontynuuje:

. . . Zamach stanu w UCLA reprezentuje charakterystyczną cechę akademicką naszych czasów: narcyzm, obsesję bycia ofiarą i nieustępliwą determinację zredukowania oszałamiającej złożoności przeszłości w płytkie kategorie tożsamości i polityki klasowej. Siedząc na szczycie całej cywilizacji cudów estetycznych, współczesny akademik chce badać wyłącznie ucisk, najlepiej własny, zdefiniowany w sprowadzeniu wszystkiego do gonad i melaniny.

Dzisiejszy katalog kursów mamrocze monotonnie o tożsamości grupowej. Studenci UCLA mogą brać udział w zajęciach: Kolorowe kobiety w USA; Kobiety i gender na Wyspach Karaibskich; Feminizm wśród obywateli USA pochodzenia meksykańskiego; Badania literatury i kultury homoseksualistów; i Teoria feminizmu i homoseksualizmu.

Gdzie podziała się czysta miłość do czytania, docenianie tego, co wychodzi poza politykę tożsamości, żeby objąć olbrzymią różnorodność ludzkich myśli i emocji znajdowaną w każdej grupie? Nie możesz zanurzyć się w strumieniu myśli ludzkiej, jeśli jesteś skazany na swój malutki dopływ. Ostatecznie, ten trend jest skazany na zanik, jeśli nie z żadnego innego powodu, to dlatego, że ci, którzy otrzymują dyplomy z Humanistyki Tożsamości, będą tak wąsko wyspecjalizowani, że będzie im bardzo trudno znaleźć pracę.

Podkreślając ten problem, MacDonald wymierza celny cios w jeden z Problemów: Homi Bhabha z Harvardu, jeden z najgorszych i najbardziej mętnych pisarzy, jaki kiedykolwiek zagnieździł się na amerykańskim Wydziale Literatury (Judith Butler dzieli z nim ten zaszczyt):

Niedawny raport z Harvardu, napisany przez komitet, którego współprzewodniczącym był pierwszy teoretyk badań postkolonialnych tego uniwersytetu Homi Bhabha, lamentował, że 57 % studentów, którzy początkowo zadeklarowali zainteresowanie humanistyką, zmieniło kierunek studiów. Dlaczego tak się dzieje? Jeśli student literatury, dostaje zadanie od profesora Bhabhy: “Problematyczne ‘zamknięcie’ kwestii tekstualności w totalizacji kultury narodowej…”  to ile czasu potrzebuje na dojście  do wniosku, że bardziej odpowiada mu psychologia?

Faktycznie, Bhabha zajął drugie miejsce za Butler w konkursie 1998 “Bad Writing Contest” [Konkurs złego pisania] zorganizowanym przez pismo „Philosophy and Literature”Niestety, konkurs, który dawał nagrody za najbardziej koszmarnie napisane zdania, odbywał się od 1995 do 1998 r. Bhabhi otrzymał drugą nagrodę za zdanie, które napisał, kiedy był na University of Chicago:

Jeśli, przez moment, podstęp pragnienia jest kalkulowalny w celu użycia w danej dyscyplinie, wkrótce można zobaczyć rekurencyjną winę, usprawiedliwianie, teorie pseudo-naukowe, przesąd, fałszywe autorytety i klasyfikacje jako desperackie wysiłki formalnego „znormalizowania” zakłóceń dyskursu rozpadu, które gwałcą racjonalne, oświecone twierdzenia swojej wyartykułowanej modalności.

Ach, “wyartykułowana modalność” tego wszystkiego!

Równie dobrze mogę dodać zdanie pani Butler, które przebiło lingwistyczne możliwości kolegi po piórze:

Ruch od relacji strukturalistycznej, w której kapitał rozumiany jest jako strukturujący relacje społeczne w relatywnie homologiczny sposób, do poglądu hegemonii, w której relacje władzy są przedmiotem powtórek, konwergencji i re-artykulacji, wniósł kwestię temporalności do myślenia o strukturze i zaznaczył przejście od postaci teorii Althusseriańskiej, która przyjmuje totalności strukturalne jako obiekty teoretyczne, do takiej, w której wgląd w możliwość przypadkowości struktury inauguruje wznowioną koncepcję hegemonii związaną przypadkowymi lokalizacjami i strategiami re-artykulacji władzy.

Ludziom płaci się za takie pisanie! Nie ma jednak żadnej wymówki – żadnej – by pisać tak źle i to są straszliwe wzory osobowe dla studentów uniwersytetu – i każdego intelektualisty. Kiedy widzisz coś takiego, zapytaj sam siebie: “WWOD?”*

*What would Orwell do? [Co zrobiłby Orwell?]

The end times for the humanities

Why Evolution Is True, 6 stycznia 2014

Tłumaczenie M.K.

Oryginał i więcej artykułów Coyne:   http://www.listyznaszegosadu.pl/nauka/koniec-humanistyki

Jerry A. Coyne
Profesor na wydziale ekologii i ewolucji University of Chicago, jego książka „Why Evolution is True” (Polskie wydanie: „Ewolucja jest faktem”, Prószyński i Ska, 2009r.) została przełożona na kilkanaście języków, a przez Richarda Dawkinsa jest oceniana jako najlepsza książka o ewolucji.  Jerry Coyne jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów od specjacji, rozdzielania się gatunków.  Jest wielkim miłośnikiem kotów i osobistym przyjacielem redaktor naczelnej.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EnglishUkraine