Co jakiś czas odbywają się w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu koncerty wczesnopopołudniowe. Są one najczęściej zaskakująco dobre, zaś stosunkowo wczesna niedzielna pora pomaga skupić się na muzyce, która wieczorem, w dzień roboczy, może być wyzwaniem dla zmęczonego melomana. W listopadowe popołudnie (3.11.24) byłem świadkiem szczególnie udanego „matinée”. To francuskie określenie oznacza w języku Galów „poranek”, lecz zwykło się tak też nazywać koncerty wczesnopopołudniowe. Poza sytuacją koncertową w języku francuskim na późne wstanie o poranku lub przedłużony poranek używa się terminu „grasse matinée”, co dosłownie oznacza „tłusty poranek”. Pierwotnie odnosiło się to do czasu, gdy można było cieszyć się dodatkowym odpoczynkiem i relaksem bez pośpiechu, co z czasem stało się synonimem dłuższego spania. Reasumując, dzięki NFM i wspaniałemu młodemu artyście z Ukrainy nasz popołudniowy poranek nie był tłusty lecz piękny!
Artystą owym był pianista Nazarii Stasyshyn. Urodzony we Lwowie artysta mieszka obecnie w Warszawie, gdzie od tego roku uczy się na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. Wcześniej uczył się w ЛДМУ ім.С.Людкевича, czyli w (nie będę odmieniał) Lʹvivsʹkyy Muzychnyy Koledzh Imeni Stanislava Lyudkevycha. Jest to zatem bardzo młody artysta, jednak to co zagrał i jak zagrał nie pozwoliłoby nam odgadnąć jego młodzieńczego wiek.
Koncert zaczął się od jednego z największych arcydzieł napisanych na fortepian, czyli od Sonaty fortepianowej h-moll S. 178 Ferenza Liszta. Jako, że Liszt należy do moich najbardziej ukochanych kompozytorów i słucham go na okrągło, mogę być nieobiektywny twierdząc, iż był to najwspanialszy moment niedzielnego koncertu. Jednak będąc już całkowicie obiektywnym muszę zauważyć, iż usłyszeliśmy dojrzałą i mądrą interpretację tego romantycznego arcydzieła, tak doskonale odłaniającego „neogotycki” charakter węgierskiego kompozytora. Zarówno w planie ogólnym, jak i w planach szczegółowych sonata została zagrana w sposób spójny i fascynujący. Gęsta, organowa faktura dzieła odsłaniała wiele muzycznych planów, przejścia i transformacje wiodły naszą wyobraźnię daleko, bardzo daleko… Jednocześnie pianista świetnie kontrolował barwy i dynamikę. Miał też wiele oryginalnych pomysłów, które jednak wypływały ze zrozumienia wyobraźni i inwencji Liszta. Po wysłuchaniu tego wykonania jestem pewien, że o Satasyshynie będziemy słyszeć coraz więcej i przede wszystkim będziemy coraz więcej słyszeć jego. Dziś zbyt rzadko wykonuje się Liszta. Chłodne i bezpłodne umysły współczesnych Europejczyków nie są w stanie znieść tak ekstatycznego piękna zawartego w muzyce. Nie umieją też chyba ciągnąć siły z zadumy, z zawieszenia czasu i przestrzeni, w które dzieła Liszta obfitują. Czasem uważam, że gdy znów zaczniemy często słuchać Liszta będzie to oznaka odrodzenia się naszego Starego Kontynentu, który teraz pogrąża się w kryzysie. Jeśli tak będzie, możliwe, że Nazarii Stasyshyn będzie naszym muzycznym przewodnikiem. Naprawdę rozumie tę genialną muzykę w wyjątkowy i nieczęsty dziś sposób.
Po Liszcie był Chopin, który ma w salach koncertowych XXI wieku więcej szczęścia od swojego węgierskiego kolegi, choć obaj są filarami dla pianistycznej wrażliwości następnych pokoleń słuchaczy i muzyków. Całkiem możliwe, że Chopina broni, pomimo ochłodzenia europejskich umysłów, nasz Konkurs Chopinowski. Tak często krytykowany przez nas, tak często odprowadzany już przez naszych zapalczywych krytyków na cmentarz idei i przedsięwzięć Konkurs Chopinowski daje wszystkim znacznie więcej niż sądzimy. Jak inaczej wyjaśnić stałą obecność Chopina w salach koncertowych całego świata i braki tej obecności w przypadku Liszta? Usłyszeliśmy Polonez A-dur op. 40 nr 1 i Preludium Des-dur op. 28 nr 15 „Deszczowe”. Na bis też był Chopin. Tym razem Stasyshyn przedstawił łagodne, elegijne interpretacje, choć w przypadku poloneza nie pozbawione żaru, jednak żaru mającego w sobie pewien odcień łagodnej rezygnacji. Pianista zdecydował się na złagodzenia mikrokontrastów dynamicznych, co mogłoby się wydawać pewnym ograniczeniem, lecz po wsłuchaniu się w interpretację łatwo było zrozumieć, że była to świadoma decyzja. Artysta zgubił się w polonezie, nie była to jednak niezręczność płynąca z braku przygotowania. Sądzę, że wręcz przeciwnie. Stasyshyn sprawiał wrażenie osoby natchnionej całym oceanem pomysłów, mówcy, który w oceanie napływających do niego idei przystanął na chwilę w niezbyt zręcznym momencie. Cały koncert młody pianista wykonywał z pamięci, nie podpierał się nutami poza bisem.
Po pięknym, elegijnym Chopinie usłyszeliśmy krótkie dzieła dwóch ukraińskich twórców – Wiktora Kosenki i Borysa Latoszyńskiego. Mogłoby się wydać, że po arcydziełach Liszta i Chopina wypadną blado i nieciekawie, tak jednak nie było. Stasyshyn wybrał bardzo piękne miniatury nawiązujące do stylistyki chopinowskiej i romantycznej i zabrzmiało to świetnie. Usłyszeliśmy Poème-Legend op. 12 nr 1: Con afflizione Kosenki i Suitę Szewczenkowską op. 38: Preludium nr 1: Andante sostenuto, Preludium nr 3: Moderato con moto e sempre ben ritmico Latoszyńskiego.
Zważywszy na to, że Ukraina boryka się z inwazją Moskali Putina, warto przytoczyć wers Tarasa Szewczenki pochodzący z wiersza „Zapowiec”:
„Wieków chwały nie zapomną, Znów powstaną z grobu, I uderzą dłoń na dłoń, Jak dawniej, do boju.”
I rzeczywiście, nie trzeba było znać twórczości Szewczenki, aby we frazach Latoszyńskiego odnaleźć obrazy bitwy o wolność.
Borys Latoszyński, urodzony 3 stycznia 1895 roku w Żytomierzu, a zmarły 15 kwietnia 1968 roku w Kijowie, był nie tylko ukraińskim kompozytorem, ale też dyrygentem i pedagogiem. Był jednym z czołowych przedstawicieli nowej generacji ukraińskich kompozytorów XX wieku.
Studiował kompozycję u Reinholda Glière w Konserwatorium Kijowskim, gdzie uzyskał dyplom w 1919 roku. Jego styl muzyczny charakteryzował się połączeniem elementów folkloru ukraińskiego z nowoczesnymi technikami europejskiego ekspresjonizmu.
Wśród jego najważniejszych dzieł można wymienić pięć symfonii, z których druga jest szczególnie znana i była krytykowana przez władze radzieckie. Ważne są też opery ukraińskiego twórcy – „Złota obręcz” (1929) i „Szczors” (1937). Z poematów symfonicznych powinna zwrócić naszą uwagę „Grażyna” (1955). Piękne są też utwory kameralne: Sonata na skrzypce i fortepian, Drugie trio fortepianowe, kwintet, 6 kwartetów smyczkowych. Co jakiś czas możemy usłyszeć we Wrocławiu utwory chóralne, kompozytor tworzył także pieśni solowe.
Twórczość Latoszyńskiego miała duży wpływ na rozwój ukraińskiej muzyki współczesnej.
Z kolei Wiktor Stepanowycz Kosenko (23 listopada 1896 – 3 października 1938) był także pianistą i podobnie jak Latoszyński nauczycielem. Urodził się w Petersburgu, a zmarł w Kijowie. Jego styl muzyczny łączył elementy postromantyzmu z narodowym duchem ukraińskim oraz wpływami zachodnioeuropejskimi.
Kosenko uczył się u wybitnych nauczycieli, takich jak Aleksander Michałowski w Warszawie i Michaił Sokolowski w Petersburgu. Był również dyrektorem Szkoły Muzycznej w Żytomierzu i profesorem Konserwatorium Kijowskiego.
Jego najważniejsze dzieła to po pierwsze Symfonia Heroiczna, utwór, który przyniósł mu uznanie w świecie muzyki radzieckiej. Obok tego znane są kwartety smyczkowe i trio fortepianowe. Warto też wymienić sonaty fortepianowe, preludia, nokturny, walce i mazurki. W twórczości Kosenki nie brakuje też utworów chóralnych i pieśni solowych, co nie dziwi, bowiem od pieśni zaczęła się muzyczna kultura Ukraińców. Kosenko był również znany z tworzenia muzyki dla dzieci.
Miło było zatem po wspaniałym Liszcie i intrygującym Chopinie poznać mniej znane dzieła kompozytorów ukraińskich. Był to bardzo udany „tłusty poranek” i całkiem możliwe, że byliśmy świadkami wschodzenia na muzycznym firmamencie wspaniałej muzycznej gwiazdy. W zasadzie ten Liszt już teraz, w formie nagrania na płycie, mógłby wywołać niezłą sensację w cenionych magazynach muzycznych, przynajmniej tych, które jeszcze istnieją.
Od grudnia 2011 prezes PSR, obecnie wiceprezes. Ateista, poeta, muzyk. Publicysta „Racjonalisty” i jeden z najaktywniejszych członków forum. Od kilkunastu lat pełni też funkcję celebranta Ceremonii Humanistycznych. Studiował historię sztuki, a następnie prowadził własne badania dotyczące sztuki Orientu podczas pobytów w Indiach, na Sri Lance, na indonezyjskiej Bali (polecamy temat „Bali” na Racjonalista.tv) i w Turcji. Autor najobszerniejszego kompendium wiedzy nt. klasycznej muzyki indyjskiej w języku polskim, opublikowanego na stronie Hanuman.pl i w dużej mierze dostępnego też na racjonalista.tv (wpisz „Indie” w wyszukiwarkę). Sam gra głównie muzykę średniowieczną z zastosowaniem polifonicznej techniki gry na dwóch fletach, tzw. tibiae multiplex. Przede wszystkim jednak pisze poezję filozoficzną, inspirowaną mechanizmami natury, oraz odkryciami nauki. Stawia sobie za cel połączenie nauki i sztuki. W 2022 roku wyszła jego książka „Nowy humanizm. W stronę nowego wspaniałego świata bez ideologii”.