Długo nie mogłem sobie wyrobić zdania o Reaganie, dlatego, że jego image tu w Polsce i Europie jest bardzo niekompletny. Raz słyszy się o nim jako o głupim kowboju czyli powielane opinie propagandy PRL, innym razem peany za skuteczność w zmaganiach z ZSRR.
Konserwatyści w USA do dziś noszą koszulki z jego podobizną i napisem: „pamiętasz jak mieliśmy prawdziwego prezydenta”. Podobnie jak w przypadku Jana Pawła II, Reagan był aktorem, który potrafił mówić głupstwa w taki sposób, że masy myślały, że mówi coś mądrego. Fenomen Reagana kłamiącego i fałszującego statystyki do dziś fascynuje Amerykanów, podobnie jak jego wyraźny kowbojski anty-intelektualizm i mizoginizm. Amerykańscy liberałowie zwracają uwagę na wyjątkową bezczelność inspirowanej reaganomiką fundamentalistycznej prawicy amerykańskiej (ewangelikałowie protestanccy) i nie szanowanie przez nich prawa i konstytucji USA.
Barack Obama zauważa, że nowi fundamentaliści chrześcijańscy z GOP nie szanują sądów, kompetencji, prasy, konwencji genewskiej, regulaminu senatu, a właściwie „niczego, co mogłoby spowolnić marsz ku nowej Jerozolimie”, uważa, że w DP też nie brakuje tak skrajnych poglądów, ale ich wyznawcy nie mieli nigdy władzy Rove’a czy DeLaya. Obama pisze, że zna bardzo niewiele osób pasujących do karykaturalnego stereotypu liberała, skoro nawet John Kerry jest zwolennikiem utrzymania militarnej przewagi USA w świecie, większość posłów DP wyznaje kult Jezusa, a Hilary Clinton podkreśla zalety wolnego rynku. Obama żałuje, że DP daje się wciągać w manichejskie spory i np. „w odpowiedzi na integryzm religijny”, zrównuje tolerancję z sekularyzmem” (?) zamiast podjąć dyskusję religijną[1] , która by wyrwała religię z łap GOP. Agresywni prawicowi autorzy jak Ann Coulter uważają, że wszyscy Demokraci to skryci ateiści, choć liberalny publicysta i ateista Bill Maher, żałuje, że w DP jest tak wielu głęboko wierzących, tak samo jak na ustępliwość Obamy wobec coraz głośniejszych żądań fundamentalistów. Fundamentalizm ma to do siebie, że szanuje wyłącznie własną religię/ideologię, wszystko co pochodzi spoza niej jest potępiane. W przypadku fundamentalistycznego chrześcijaństwa (Reagan czy Rydzyk tak samo) na przykład jest to: konstytucja, liberalizm, sądy, inne religie, buddyzm, filozofia, Halloween itd. itp. Dlatego właśnie Celsus uważał pierwszych chrześcijan ziejących fanatyzmem i gotowością do prowokowania prześladowań i szukania okazji do męczeństwa , za złych obywateli Rzymu.
W jednym z odcinków swego programu: „Real Time”, Bill Maher rozprawia się z mitem propagowanym przez umiarkowanych republikanów takich jak były kandydat GOP na prezydenta Bob Dole, że Reagan nie odnalazłby się wśród dzisiejszych fundamentalistycznych Teabaggers. Maher wykazuje, że był on tak samo anty-związkowy, anty-intelektualny, anty-kobiecy, anty-gejowski, anty-rządowy (tj. zwolennik niezależności stanów od Waszyngtonu), prowojenny, pro-militarny, fundamentalistyczny religijnie jak oni. Tak jak oni nazywał programy zdrowotne rządu socjalizmem (dziś prawica w USA nawet nie zauważyła, że Obama, obniżył podatki, jest Demokratą więc MUSI po prostu być podatkowym wrogiem) , i tak jak oni zmniejszył dwukrotnie podatek płacony przez bogatych. Z tych powodów zmieścił by się idealnie. Maher uważa, że choć Reagan stał się dla wielu kimś w rodzaju drugiego Jezusa, i dlatego nawet DP rzadko wprost go atakuje, trzeba zauważyć, że większość programów dzisiejszej GOP wygląda jakby napisał je Reagan[2] .
Stosują oni te same tricki co on, który opowiadał stale o kobiecie mającej 80 adresów, która ssała socjalne pieniądze od rządu, choć owa dama nigdy nie istniała. Tak samo wszystkie inicjatywy rządowe kwitują histerycznym krzykiem: „faszyzm!” lub „socjalizm!”. Maher uważa także, że Reagan „wychował” całe pokolenie ludzi nienawidzących rządu, nawet jeśli rządzi GOP, a co dopiero kiedy rządzi ktoś z DP, i nauczył ludzi pseudowolnościowej histerii, fanatyzmu religijnego i egoistycznej anarchii, która spowodowała osłabienie pozycji USA w świecie. Jednak mimo to wielu Demokratów przyznając, że „Reagan zmienił trajektorię Ameryki”, nie zauważa, że zmienił ją na gorszą, w której skrajna prawica stała się mainstreamem. Bernerd Henri-Levi w swej książce: „American Vertigo”, zauważył, że działacze związani z Democratic Party nie mogą się wyswobodzić z haseł narzuconych i przyniesionych przez Reaganowską „rewolucję konserwatywną” lat 80. Nieliczni, którzy jak Michael Moore, próbują przekonać liderów DP by pisali i mówili tak jakby rewolucja ta nie miała miejsca, nie mogą się przebić. Nawet lewica DP krytykowała Billa Clintona z pozycji bigoteryjnych. Można by też dodać coś z naszego podwórka – Janusz Korwin-Mikke i nie tyko on od lat próbuje nam sprzedawać ową reaganowską bigoterię połączoną z egoizmem bogatych wobec biednych jako … liberalizm, czyli filozofię będącą zaprzeczeniem ksenofobicznej i egoistycznej postawy GOP (Mitt Romney, Reagan, Bush jr. i sr.).
Od czasów Reagana i jego pupilków – Bushów, agresywna religia rodem z najgorszych biblijnych koszmarów wdziera się w USA wszędzie tam, gdzie sprawne sądownictwo nie postawi jej tamy; do szkół (kreacjonizm), życia rodzinnego, polityki społecznej (zwalczanie zawodowych aspiracji kobiet), akcji policyjnych (walka z narkotykami jest przeciw-skuteczna a mimo to przecież „grzeszników trzeba karać”), prac rządu (różańcowe nasiadówki w białym domu za Busha juniora). Fundamentaliści są tak jak Reagan przekonani o wyjątkowości USA (on pierwszy zauważył, ze USA są zdecydowanie bardziej religijne od innych bogatych krajów Zachodu i zrobił z tego zaletę, jakby nie zauważając, ze Nowy Jork i Kalifornia – motory rozwoju USA – religijne raczej nie są, w przeciwieństwie do zapomnianych jałowych intelektualnie i niezbyt zamożnych stanów jak Kansas, czy żyjących nie z IQ, lecz z ropy (Texas). Zresztą jest teoria dotycząca świata arabskiego, póki ropa płynie, reformy i nauka nie są potrzebne ich rządom. Owo przekonanie o wyjątkowości USA (American exceptionalism) pozostało jako spadek po Reaganie, choć jest znacznie starsze, bo pochodzi w sumie od Tocqueville’a (lata 30-40 XIX wieku), i zostało zdyskredytowane przez amerykańską humanistykę w ostatnich dekadach. W grudniu 2010 roku jako gość programu Fareeda Zakarii o polityce Maher podawał przykład Marka Rubio, Republikanina, który powiedział, że USA „to jedyny kraj na świecie, gdzie pomysł, która zaczęła istnieć na serwetce koktajlowej, jest potem wykorzystywana na giełdzie”[3] , mimo iż wiele krajów ma przecież serwetki i giełdę…
Przypatrzmy się więc Reaganowi, a konkretniej trzem książkom; Longina Pastusiaka, który skupiał się głównie na relacjach prezydenta z ZSRR, „Mojej wizji Ameryki” , czyli zbioru przemówień Reagana wydanych przez jego prawicowych sympatyków w naszym kraju, i książce „Reakcja” feministki Susan Faludi, a więc książce faktograficznej i dwóm stornom sporu, zwanego (kontr)rewolucją konserwatywną lat 80., która zniweczyła część osiągnięć rewolucji liberalnej lat 60-70, i spowodowała, że świat zaczął bać się Ameryki, czasem nie mniej niż islamskich terrorystów. Przykłady średniowiecznej głupoty w tylu takim, kiedy gub. Teksasu Rick Perry zarządził w połowie 2011 roku, dzień modlitwy przeciw suszy (nieskuteczny zresztą, bo ta rozszalała się jeszcze bardziej) pochodzącej w prostej linii od Reaganowskiej dialektyki „dobrej” Ameryki, wybranej przez boga, pogorszyły image USA za granicą. Stąd powstał nowy europejski anty-amerykanizm ze stereotypem głupiego kowboja z USA. W 2005 roku, gdy USA wyniośle wypięły się na sojuszników z NATO i na ONZ, wielu liberalnych turystów wolało udawać… Kanadyjczyków, by Europejczycy ich lubili.
Longin Pastusiak nie stworzył typowej biografii Reagana, lecz raczej zbiór jego opinii i opinii o nim. Reagan pochodził z małego miasteczka Tampico w Illinois, jako syn niemal stereotypowego pijaka o irlandzkim pochodzeniu, i często dostawał w skórę[4] . Studiował w nienajlepszym Eureka College, i chciał zostać sprawozdawcą sportowym w Chicago. Gdy w 1937 i 1938 roku grał już w wielu filmach, identyfikował się z liberałami i Partią Demokratyczną. W 1947 roku komisja ds. działalności antyamerykańskiej przesłuchiwała go. Był gotów wówczas zeznawać jako świadek oskarżenia w tropieniu sympatii komunistycznych w Hollywood, chociaż nie wiedział nic o marksizmie, do czego się zresztą przyznawał. Co ciekawe nie uważał wówczas, że komuniści próbują przejąć kontrolę nad kinem w USA, czy choćby wywierać na nie wpływ[5], co parę dekad później było już dlań „oczywiste”. W 1984 roku związkowcy z branży odzieży damskiej, puścili na swym zebraniu w Denver przemówienie Reagana z … 1948 roku, kiedy się z nimi zgadzał. Każdy może zmienić zdanie, jednak zmiana zdania Reagana zaistniała mniej więcej w taki sposób jak piłsudczykowska fascynacja Normana Daviesa, wraz z nastaniem znajomości z żoną (Nancy Davis Reagan – 1952) i teściem. Otoczenie zrobiło z niego konserwatystę, popierającego Eisenhowera i Nixona, mimo nadal bycia członkiem PD. To stąd wzięły się jego tezy, że Medicare (1961) oznacza „koniec wolności” w USA i inne histeryczne i przesadne teorie. Co ciekawe jego konserwatyzm nie manifestował się specjalnie w jego życiu rodzinnym (córka Maureen skarżyła się dziennikarzom ze Łazami w oczach, że nie zna swego ojca lepiej niż oni)[6]. W 1962 roku Reagan przemawiał na spotkaniu sponsorowanym przez General Electric jako typowy lobbysta wielkiego biznesu, który chce niskich podatków i słabego rządu centralnego (stąd dzisiejsze tendencje oligarchiczne w USA), kłamał wówczas, iż rząd USA posiada 19.000 przedsiębiorstw, choć każdy mógł łatwo sprawdzić, że było ich zaledwie kilkaset[7]. W końcu nawet GE przestraszyło się jego konserwatywnej demagogii i zerwało kontrakt. On tymczasem w październiku 1964 roku wygłaszał już łzawe przemówienia poparcia kandydatury ultrakonserwatysty Barry’ego Goldwatera. Straszył ZSRR jako najpotężniejszym zagrożeniem znanym kiedykolwiek ludzkości, dokładając swą cegiełkę do mitu amerykańskiej wyjątkowości[8]. Gafy i kłamstwa nie wprowadziły Goldwatera do Białego Domu, ale spodobały się milionom konserwatywnych Amerykanów. Wtedy został ponownie odkryty przez wielki biznes kalifornijski (Holmes Tuttle, William Wilson), a sam przystał do John Birch Society, nieco faszyzującej konserwatywnej grupy wpływu. Wtedy zaczął rozmyślnie – lub po prostu głupio – przesadzać w przezywaniu swych przeciwników od „ultra lewaków” (jak gub. Kaliforni Edmunda Browna w 1966 r.)[9], co w warunkach zimnej wojny wywoływało potężne wrażenie. W styczniu 1966 roku kłamał, ze w Kaliforni każdy nowy imigrant dostaje pomoc socjalną z momentem przybycia, choć w rzeczywistości w takich przypadkach musiano czekać na nią pół roku[10]. Starał się mówić jak najprościej, głosząc zresztą, że świat jest czarno-biały i na wszystko istnieje prosta odpowiedź. Jako gubernator Kalifornii od 1966 roku popełniał wiele gaf, np. bagatelizował skalę niedożywienia, mówią, że ci których dotyka, pewnie po prostu przesadzili w … odchudzaniu. W 1967 roku zwolnił wszystkich gejów pracujących w biurze gubernatora – dokonano tego w wielkiej tajemnicy, by nie zaszkodziło to jego image’owi polityka konserwatywno-chrześcijańskiego-wroga gejów[11]. Podobnie było w sprawach protestów studenckich w Berkley. Reagan głosił, że protestujący studenci są zezwierzęconymi lewakami uprawiającymi dzikie orgie, i był mocno wkurzony (zwolnił rektora Clarke’a Kerra i obciął uczelni budżet), gdy śledztwo w tej sprawie nie dowiodło słuszności jego fantazji[12].
Jako gubernator radził to zniszczyć, to straszyć Wietnam Północny bombami A. W latach 70. straszył, że ZSRR chce zająć Alaskę, podbić USA i narzucić światu „swój śmieszny i niewydolny system”. Obficie szafował fikcyjnymi „cytatami” z Lenina, których nijak się nie da znaleźć w pracach wodza bolszewików. Podobnie zresztą z cytatami z Churchilla i innych polityków, których lubił. Nie rozumiał różnic między faszyzmem, socjalizmem i liberalizmem, co jest typowe dla większości konserwatystów świata od lat 90. Celowe niedbalstwo intelektualne stało się powodem do chwały. Pod tym względem był wiernym uczniem Hegla („tym gorzej dla faktów”). Mówił o wolności jak katarynka, a de facto był po prostu rycerzem wielkiego biznesu; domagał się – jakżeby inaczej – w imię wolności – by znieść wszelkie urzędowe kontrole, co do jakości produktów, lekarstw itd.[13] . Co gorsza kłamał też, na temat „wielkiego społeczeństwa” – programu walki z ubóstwem Lyndona Johnsona, jakoby pogorszył jedynie byt biednych czarnych, choć statystyki mówiły co innego[14]. Nie omieszkał sprzedawać tych głodnych kawałków bezpośrednio na spotkaniach z młodzieżą murzyńską.
W polityce zagranicznej Reagan krytykował swego demokratycznego poprzednika Jimmy Cartera za niedostateczne wspieranie Izraela, handlu z Chinami, i zbrojeń (stwierdzał przewagę ZSRR w arsenale nuklearnym). Publicysta Stephen Kleidman twierdził wówczas, że R. chciałby cofnąć czas do 1945 roku, gdy USA były jedynym mocarstwem świata[15] . Reagan krytykował układ SALT II (VI 1979 Wiedęń), jako rzekomo osłabiający USA, a strategię detente uważał za radziecki wybieg mający zabezpieczyć przewagę ZSRR nad USA. Reagan uważał też, że USA powinny interweniować w Iranie i Pakistanie, tak jakby była to bułka z masłem, strzelał gafy w sprawie historii Wietnamu (jakoby istniał jako dwa narody przez większość dziejów), bagatelizował zbrodnie Somozy w Nikaragui. W 1980 roku wygłosił dwa sprzeczne przemówienia za i przeciw embargo na zboże z ZSRR. W 1978 roku Reagan strojący się w piórka obrońcy praw człowieka, skłonił senat do odrzucenia poprawek ONZ ich dotyczących[16].
W listopadzie 1980 GOP wygrała wybory. Reagan zawdzięczał zwycięstwo kryzysowi ekonomicznemu, odrodzeniu nacjonalizmu w USA, i temu, że był bardziej medialny od Cartera, który sucho operował faktami, podczas gdy Reagan, jako ignorant zgrywał clowna i miłego pana z sąsiedztwa unikając szczegółów[17] . Retoryka wyborów, była tak agresywna, że Helmut Schmidt myślał – do rozmowy w listopadzie 1980 roku, że Reagan jest daleko bardziej nieostrożny niż był w istocie[18]. Mimo iż otoczył się „parada milionerów”, nadal zrywał swojaka, jednocześnie uważał, że w USA biedny jest tylko ten, który chce być biedny (przemówienie z 31 stycznia 1984 roku)[19].Nic wiec dziwnego, ze zmieni szał budżety programów zapomogowych, i ustalił budżet faworyzujący bogatych, tak, że liczba ubogich wzrosła o 6 mln[20]. Podobnie jak w przypadku praw człowieka, Reagan lubił przedstawiać się jako wielki obrońca środowiska i szczodry filantrop; przypisywał sobie kalifornijskie ekologiczne akcje swoich poprzedników-demokratów, i 5cio krotnie zawyżał procent ze swych dochodów (był w 1980 roku multimilionerem lecz niechętnie to przyznawał bo groziło to jego image jako Mr. Norm – pana swojaka) jaki niby przeznacza na filantropię. Reagan jako prezydent dalej wymyślał cytaty z Mussoliniego, Churchilla i amerykańskich sędziów Supreme Court (np. Oliviera Holmasa), i kultywował uprzedzenia wobec kobiet. Skrytykował np. decyzję sądu federalnego w Ohio (1978), że uprawianie sportu oddzielnie przez mężczyzn i kobiety jest sprzeczne z prawem, przypominając, że mężczyźni ważący 130 kg nigdy się nie wpasują do kobiecych drużyn, choć chodziło o coś zupełnie innego – o dostęp studentek do sal gimnastycznych, z których wiele było zarezerwowanych dla męskich drużyn[21]. W 1983 roku gender gap między mężczyznami a kobietami popierającymi go wyniosła 17% (51 i 34%), kobiety wyczuwały bowiem jego szowinizm, i krytykowały jego zapędy na forum międzynarodowym jako grożące wojną z ZSRR. 30 marca 1981 miał miejsce zamach na prezydenta, który dobrze wykorzystał PR-owo i politycznie; kiedy już wydobrzał wypowiedział się przeciw kontroli dostępu do broni, która przecież nie powstrzymała Johna Hinckeya; przemilczając fakt, że zamachowiec kupił pistolet nie w Waszyngtonie, lecz w Dallas, gdzie kontroli nie było[22]. Reagan nigdy nie grzeszył nadmiarem wiedzy; uważał, lub kłamał, że podatek progresywny wymyślił Karl Marx, i nie wstydził się rozpowszechniać takich bzdur. Opowiadał, że USA nigdy nikogo nie szantażowały groźbą użycia bomb A, chociaż robiły to nie raz (1946, 1950, 1953, 1954, 1962, 1973).
Reagan ma często opinię rycerza bez skazy, a był wyjątkowo bezczelnym krętaczem; wobec liberałów mówił, iż popiera rozdział religii od państwa, w rzeczywistości jednak przyjaźnił się z fundamentalistycznymi teokratami z Jerry Falwellem na czele[23] . Wielokrotnie podkreślał, że Bóg chciał by Ameryka była wolna, co czasem kwitowano żartami, że zapewne uczyni boga honorowym przewodniczącym kampanii wyborczej. Mimo to osobiście w kościołach bywał rzadko, w przeciwieństwie do np. Jimmy Cartera. Wykręcał się, tym że musiałby pomieścić w kościele wszystkich ochroniarzy, co przeszkadzałoby wiernym[24]… Reagan uważał, że konflikt USA i ZSRR był grą o sumie zerowej, w której ustępstwo jednej siły równa się zyskowi drugiej i odwrotnie. Nie wierzył w istnienie kompromisów czy państw neutralnych. W październiku 1981 roku mówił, że Rosjanie, w przeciwieństwie do Amerykanów, wierzą, ze wojna nuklearna jest możliwa, choć sam mówił stale o tej możliwości[25]. Grał na nosie Chińczykom nazywając Tajwan Wolną Republiką Chin, a jednocześnie rozwijając stosunki z Chinami komunistycznymi[26]. Wstrzymywał inicjatywy wywierania presji na RPA (apartheid), 18 listopadzie 1981 roku oświadczył, ze ZSRR ma przewagę 6:1 w broni sytuowanej w Europie, choć w Londynie oceniano ja na 2:1[27]. Krytykował ZSRR za poparcie masakr w Kampuczy i przypisywał je ateizmowi, który głosi amoralność (18 mara 1983 r.), zapominając, że ZSRR, w przeciwieństwie do USA NIE UZNAŁ rządu Khmerów. Takie przeinaczenia miały podgrzewać sytuację, i faktycznie do dziś amerykańskie lęki i paranoje nie chcą wygasnąć. Za czasów Regana niektórzy publicyści, jak Anthony Lewis uważali takie podejście za niebezpieczne.
Dalej widzimy te same cechy polityczne jakie miał gabinet George’a Walkera Busha. Do nielicznych krajów spoza Zachodu traktowanych życzliwie i z zainteresowaniem przez administrację Reagana była Japonia, którą zachęcano do większego angażowania się militarnie w sprawy Azji[28] . Tak jak Bush junior, Reagan starał się współpracować z kanadą i Meksykiem, ale już niespecjalnie z reszta Ameryki Łacińskiej. Reagan i jego ludzie fałszowali statystyki by ukryć ogromny deficyt wynikający z wzmożonych zbrojeń i dostosowania systemu podatkowego do gustów bogaczy[29]. Nawet córka Reagana Maureen Reagan nie była zachwycona odrzucaniem idei konstytucyjnej poprawki o równouprawnieniu kobiet w programie II kadencji Reagana jako prezydenta i jego administracji (1984)[30]. Od połowy 1986 roku Reagan wraz z żoną wydali wojnę narkotykom, nawet tym nie powodującym żadnej szkody dla organizmu ludzkiego i przyczynili się do gigantycznego marnotrawstwa funduszy państwa, które trwa do dziś[31]. Głosili też potrzebę walki z alkoholem; nie bez kozery był Reagan wg. Pastusiaka najbardziej konserwatywnym prezydentem Stanów od czasów Herberta Hoovera. W 1987 Reagan zaczął głosić, ze trzeba podatkowo oszczędzać bogaczy, bo są oni „kreatorami miejsc pracy”, i mimo krytyki Galbraitha i innych ekonomistów, wielu ludzi na świecie do dziś wierzy bezkrytycznie w tą spencerowsko-friedmannowską bajkę[32]. W 1986 roku Reagan głosił potrzebę rozpoczęcia ‘wojen gwiezdnych” przeciw ZSRR. W tym roku GOP poniosła porażkę wyborczą i niektórzy mówili nawet o końcu „rewolucji reaganowskiej”[33], choć w rzeczywistości trwa ona do dziś. W 1985 roku Reagan tworzył już listy „państw terrorystycznych” (Libia, Iran, Korea Płn, Kuba, Nikaragua). Trzy z tych państw oficjalnie protestowały. Castro nazwał Reagana imbecylem. W Genewie w 1985 roku Gorbaczow dziwił się, że z jednej strony USA chcą ugody, a drugiej forsują program gwiezdnych wojen (SDI)[34], potem wyszła afera Iran[35]-Contras[36], a w Reykjaviku w 1987 roku Reagan pogrzebał szansę na ugodę z ZSRR nie godząc się na dwustronną umowę zakazującą rozwijania SDI[37]. W biografii Angeli Merkel, Stefan Kornelius wspomina, jak bardzo zawiedziona była ta konserwatywna polityk postawą Reagana, jaką przejawił w Reykjaviku. Mekrel do dziś uznaje to za wielki błąd, uważa bowiem, że prezydent zachowywał się tak jakby chciał, by zimna wojna trwała wiecznie, wtedy miała zwątpić na chwilę, czy USA faktycznie dobrze reprezentują zachodnie ideały. Jednak uznała za równie głupie np. zachowanie Gerharda Schroedera w 5 sierpnia 2002 roku, gdy na placu operowym w Hanowerze, krytykował nieodpowiedzialną amerykańską „przygodę” iracką. Warto zwrócić uwagę, że mamy tu do czynienia z krytyką Reagana przez polityczkę zdecydowanie sprzyjającą mu i USA[38]. Do dziś w Polsce nie rozumie się zaniepokojenia, jakie Reagan wywoływał swoją wojowniczością w krajach NATO. Co najwyżej mamy mu za złe sankcje ekonomiczne jakie nałożył na PRL, a jakich bał się nałożyć na ZSRR.
Podczas spotkania w Rejkiawiku amerykańscy dyplomaci towarzyszący Reaganowi mieli mu za złe nieprzejednaną postawę, lecz musieli się podporządkować, i potem karnie obwiniali Rosjan[39] . Afery 1986 roku i fiasko rozmów z ZSRR podkopały od 1987 notowania prezydenta w USA, i opinię o jego zdolnościach politycznych Europie Zachodniej. Wycieczka do Europy latem 1987 niewiele pomogła. Przy okazji tej wycieczki Reagan puścił też mimo uszu pacyfistyczne apele papieża, i wygłaszał głodne kawałki w Berlinie, znowu zwalając cała winę na Gorbaczowa[40]. Ten ostatni przybył do USA w grudniu 1987, gdzie zafascynował swą osobowością i pacyfistycznym przesłaniem Amerykanów, i podpisał wreszcie umowę z Reaganem. Prezydent USA obronił swoje ukochane dziecko – SDI. Reagan coraz częściej krytykowany za mieszanie fikcji z rzeczywistością był prezydentem USA aż do 20 stycznia 1989 roku. Wielu historyków uważa, że Reagan przyczynił się decydująco do przegranej ZSRR; inni sądzą, że komunistyczne imperium upadło pod własnym ciężarem. System ekonomiczny ZSRR nie mógł już dłużej konkurować w zbrojeniach z USA, ale miał coraz gorsze perspektywy działania ogólnie. Zwlekanie z zakończeniem Zimnej Wojny tłumaczone jest często zależnością Regana od militarystycznych lobbies i od fundamentalistów. Najbardziej charakterystyczna dla Reagana jest pogarda dla faktów, którą odziedziczyli po nim kolejni liderzy Republikanów, których dziś liberalni komentatorzy oskarżają o deklarowani uwielbienia dla prawdy, przy jednoczesnym nieprzyjmowaniu niewygodnych ideologicznie faktów.
Reagan chciał udowodnić, że konserwatyzm może być postrzegany jako nowoczesny, a jednocześnie promował konserwatyzm w najbardziej tradycyjnej formie. W 2004 roku wydawnictwo Prohibita wydało zbiór przemówień Reagana, w których najlepiej widać czarnobiały świat w jakim żył i poruszał się ideologicznie prezydent, oraz jego ignorancję w dziedzinie historii. Przykładowo przemawiając do absolwentów Eureka College (7 czerwca 1957 r.), mówił o tym, że Amerykanie jako naród emigrantów są wytrwalsi od innych narodów, o tym, że „bóg chce by Ameryka była wolna” (cytował Jeffersona), o tym, że w I wojnie światowej żołnierze US Army walczyli o przetrwanie demokracji (ciekawe gdzie ?), i o tym, że w II wojnie światowej różnica między dobrem a złem była zarysowana tak wyraźnie jak nigdy przedtem (taktownie pominął udział ZSRR w zwycięskiej koalicji). Potem mówił o bliżej niesprecyzowanej cenzurze mediów, i o największej w świecie wolności świata nauki. Już wtedy mówił o zimnej wojnie z ZSRR w kontekście walki idei supremacji państwa z ideą wolności jednostki, choć sam jako konserwatysta nieraz ją ograniczał[41] . W przemówieniu telewizyjnym z 27 października 1964 roku, w którym firmował kandydaturę Barry’ego Goldwatera mówił już otwarcie, że ZSRR jest najgorszym wrogiem jakiego kiedykolwiek miała ludzkość, i że wolność przepadnie, jeśli USA przegrają[42], ze nie ma prawicy i lewicy jest tylko góra (wolność jednostki) i dół (niewola, tyrania państwa), sugerując, że każde zwiększenie aktywności rządu (wyśmiewał zwłaszcza demokratę, senatora Josepha Clarka, który definiował liberalizm jako realizowanie potrzeb materialnych mas przez rząd) to krok w dół – tj. ku tyranii[43]. Nie widział, lub udawał że nie rozumie, różnicy między dobrotliwym rządem demokratycznym, i państwem dobrobytu, a sowieckim łagrem z panoszącymi się oficerami i wywiadem, dlatego nazywał socjalizmem każdą śmielsza próbę walki z ubóstwem. Reklamował Goldwatera, który byłby zdolny powstrzymać postępy „socjalizmu”. Sartre w końcu też nie widział tej różnicy, ale to powodowało, że … kochał ZSRR. Ludzie Zachodu nie rozumieli świata Sołżenicyna. Zabawne, że Reagan mówi nieustannie o rządzie minimum, i cytuje Hamiltona, w kontekście odwagi, jaką musi posiadać naród by nie popaść w niewolę innego[44]. Najzabawniejsze, że Alexander Hamilton, był federalistą – zwolennikiem DUŻEGO rządu, to również Reagan taktownie przemilcza. Na koniec mamy głodne kawałki o odpowiedzialności USA za wolność na świecie, i o tym, że Jezus przecież nie odrzucił krzyża – tj. odpowiedzialności i walki – zupełnie jakby od niego (a nie od Rzymian) należała decyzja o niesieniu krzyża… Dla Reagana polityka sprowadzała się do dobra i zła, żył więc w świecie nie decyzji politycznych, lecz legend i baśni. Takie dziecinne pojmowanie świata jest typowe dla religijnych konserwatystów. Kolejna przemowa wygłoszona 25 stycznia 1974 do delegatów CPAC zawiera kolejne kwiatki. Najpierw Reagan mówił o boskim planie ulokowania USA miedzy dwoma oceanami, tak, by stanowiły schronienie dla wszystkich miłujących wolność, a potem, że dziedzictwo USA stawia Amerykanów przed innymi narodami, bo tylko konstytucja USA gwarantuje, że rodzisz się z pewnymi prawami, a nie, że przyznaje ci je władza[45], co jest bzdurą i typowym myleniem mitologii z historią i normalną polityką. Dalej mówi o „zdrowym narodzie amerykańskim”, którego to zdrowia dowodem jest to, ze naród ten skonstruował stacje kosmiczne i pojazdy kosmiczne[46]. Zapewne nie zorientował się w swej prostocie umysłowej, że wobec tego najlepszym drugim narodem na świecie jest … demonizowany przezeń naród radziecki. W tym samym przemówieniu skrytykował tzw. progi ubóstwa stosowane przy ankietach ekonomicznych, nie za to jakie są lecz samą ich ideę. W przemówieniu do Kalifornijczyków z 31 marca 1976 roku krytykował swego konkurenta Geralda Forda, głównie za niedostatecznie twardą politykę wobec Chin i Kuby, i niedostateczne wsparcie rebeliantów w Angoli i użył słynnej maksymy, iż rząd nie jest rozwiązaniem lecz problemem[47]. Kadził pokoleniu pamiętającemu II wojnę: „nikt nie zapłacił wyższej ceny za obronę godności człowieka, niż żyjący dziś Amerykanie”[48], cóż każdy lubi słuchać, że jest najdzielniejszy i najlepszy.
W lutym 1977 Reagan przemawiał znowu na konwencji CPAC reklamując konserwatyzm jako ideologię, nie będącą ideologią tj. abstrakcją, lecz kwintesencją zdrowego rozsądku, podając przykład przyjęcia obserwacji Sołżenicyna (wtedy już znanych) jako dowodu na nieskuteczność rządów sowieckich. Reagan odżegnuje się od konserwatyzmu z dawnych epok sprowadzając konserwatyzm do postawy konserwatywnej, tj. do robienia zmian, tylko jeśli są absolutnie konieczne, czyli do konserwatyzmu w rozumieniu potocznym[49] , sprowadzającym się zwykle do strachliwości i zaściankowości, ale Reagan widzi w tym cnotę nad cnotami. Przy okazji obrywa się inżynierom społecznym („potężnym uczonym z prawa i z lewa”), który chcą przerobić społeczeństwo na własną modłę. Dalej wyrażał nadzieję, że GOP przestanie być klubem dla bogaczy[50] i zjednoczy konserwatywną większość narodu. Jakże fałszywie to brzmi jak przypomnimy sobie, że sam Reagan był już wtedy multimilionerem i lobbystą dla kalifornijskich superbogaczy, a jego przyszły gabinet polityczny zawierał więcej bogaczy niż jakikolwiek inny.
W przemówieniu prezydenckim inauguracyjnym (20 stycznia 1981 r.) generalnie powstrzymał się od zwyczajowej demagogii, lecz nie byłby sobą, gdyby nie przedstawił siebie jako obrońcę demokracji przed zakusami elit, które prawią, że rządzenie stało się zbyt skomplikowane by decydowali o nim zwykli obywatele[51] . W ten sposób ten bogacz i rzecznik bogaczy wykorzystywał słynny amerykański antyelitaryzm do własnych elitarnych celów. 20 marca tego roku przedstawiał swoją filozofię rządzenia nawiązując do pomysłów konserwatystów (Kirk, Hazlitt), i wolnorynkowców (Mises, Friedmann), polewając to obficie wiarą w boga, która miała być jego zdaniem odpowiednikiem komunistycznej wiary w człowieka[52]. Tak odtąd wszelcy egoistyczni konserwatyści w USA przedstawiali swoje socjalne skąpstwo jako wierność prawdzie i bogu. Czy przypadkiem dawni królowie nie tłumaczyli swego lenistwa w pracy na rzecz ludu, wiarą w boga. Owszem. Konserwatyzm, choć bardziej masowy niż kiedyś nic się pod tym względem nie zmienił, chodzi w nim nie o wolność jednostki, a o bezpieczeństwo oligarchii finansowej, i wielkie słowa nic tu nie zmieniają.
7 czerwca 1982 roku Reagan i Jan Paweł II wymienili uprzejmości, przy czym, to co powiedział papież było o wiele bardziej wyważone niż słowa Reagana. Prezydent mówił o „siłach zła” nękających świat i o „rozprzestrzenianiu się ucisku ateistycznej tyranii” w Ameryce Łacińskiej[53] , licząc na wsparcie papieża (choć to co się wówczas rozprzestrzeniało w Latynoameryce to nie tyle był ateizm, co teologia wyzwolenia – melanż chrześcijaństwa z socjalizmem ekonomicznym), papież jedynie taktownie wyraził wdzięczność wobec USA za wiarę w boga (jakżeby inaczej) i w uniwersalną solidarność międzyludzką[54]. Europejczyka, jakim był Jan Paweł nie stać było na taki metafizyczny „odlot” jak prezydenta-kowboja. 26 lutego 1982 roku Reagan przemawiał do amerykańskich duchownych chwaląc się przed nimi, iż walczy o likwidację Departamentu Energetyki i Departamentu Edukacji[55], stypendiów, zasiłków, i w zasadzie wszelkiej państwowej hojności wobec kogokolwiek, a także o „konstytucyjną” (de facto absolutnie niekonstytucyjną) „wolność modlitwy”[56] w państwowych szkołach, czyli przymusu modlitwy w miejscu, które nie jest przecież kościołem, ale w końcu przemawiał do duchownych. Dalej prawił androny o tym, że USA jest w „szczytowym momencie walki o duszę człowieka, w czasie który zadecyduje o przetrwaniu wielkich ideałów cywilizacji: wolności osobistej, demokracji przedstawicielskiej, i rządów prawa w imię boga”[57]. Zabawnie taka tyrada brzmi w uszach Europejczyka, kiedy wiadomo, ze w Europie walka o ideały wolności osobistej, demokracji przedstawicielskiej, i rządów prawa musiała być toczona w XVIII i XIX wieku przeciw kościołom, wspierających od Skandynawii po Italię tyranów-bigotów na tronach. USA jednak nie znają takiej polaryzacji, co nie znaczy, że religia nie nastaje tam na wolność jednostki, co najwyżej wielość religii spowodowała w dziejach USA brak tożsamości ołtarza i tronu. 18 lutego 1983 roku Reagan znów przemawiał do duchownych na konferencji dorocznej CPAC, krytykował liberalną tendencję do upatrywaniu części winy za przestępstwa w społeczeństwie, a nie tylko w samym przestępcy[58], co w USA nie jest tak oczywistą tendencją jak w Europie. Dalej mówi o tym, że nie ma dowodów na to, że ojcowie założyciele zamierzali oddzielić państwo od religii, i „dowodzi” tego przytaczając Deklarację Niepodległości, w której są aż cztery odwołania do … boga[59]. Nikt mu nie wytłumaczył jak widać, że bóg to jedno, a konkretna religia to zupełnie co innego. Dalej jest mowa o prawach płodu, czy jak mówią konserwatyści od czasów Reagana: nienarodzonego dziecka, w kontekście aborcji. 8 marca 1983 roku Reagan wygłosił przemówienie do Ewangelikałów w Orlando na Florydzie. Uznając za Tocqueville’m, że „Ameryka jest dobra”, nazywa ZSRR „imperium zła”, choć jednocześnie zauważa starania Gorbaczowa w stopniowej demokratyzacji[60], dlatego można by spytać po co za pięć dwunasta pcha na siłę diabła i zło do polityki, jakby nie była dość pogmatwana bez tego. Dalej następuje fragment dotyczący zupełnie czegoś innego, który wart jest przytoczenia w całości, jako „godny” chrześcijanina z XII wieku:
„…Pewna organizacja obywatelska, szczerze i głęboko zatroskana przyrostem liczby pozamałżeńskich urodzeń oraz aborcji wśród dziewcząt, którym dużo jeszcze brakuje do pełnoletniości, postanowiła w celu złagodzenia problemu, utworzyć siec klinik, niosących pomoc takim dziewczętom. Wierzę w szlachetne intencje organizatorów, jednakże w ramach ich działalności kliniki te postanowiły zaopatrywać nieletnie dziewczęta w pigułki oraz inne środki antykoncepcyjne, a także prowadzić doradztwo seksualne bez wiedzy rodziców. Od wielu lat rząd federalny pomaga takim klik inkom dotując je… Dziewczęta określane mianem aktywnych seksualnie – ich określenie zastępuje bardziej właściwe słowo – rozwiązłe – otrzymują pomoc, by zapobiec nieślubnym urodzeniom i aborcji[61] …”.
Następnie Reagan krytykuje inicjatywę prawiąc o moralności i o tym, że to rodzice powinni doradzać w takich wypadkach, a nie państwo. Abstrahując od tego, że Reagan, jak każdy konserwatysta, nie rozumie, że rodzina nie musi być wyidealizowanym rajem, ale też piekiełkiem, w którym dziewczyna boi się przyznać do czegokolwiek kontrowersyjnego, warto zauważyć, że tak jak według konserwatystów płód należy do państwa, tak dziewczyna powinna należeć do rodziców. Dla liberała dziewczyna jest podmiotem, tj. ma decydować o swoim losie i ciele, a płód przedmiotem, dla konserwatysty odwrotnie. Czy to nie zabawne? Oczywiście podzielam zdanie liberałów, ponieważ już chodząca po ziemi dziewczyna jest ważniejsza od fasolki rosnącej w jej łonie, poza tym niechciane ciąże to nie efekt rozwiązłości, lecz znikomej wiedzy o seksie i zabezpieczaniu się. Dowód? Najwięcej „wypadków” ciążowych jest w biednych (brak dostępu do wiedzy) pobożnych (seks jako temat tabu) rodzinach i tak jest na całym świecie. Oczywiście Reagan nic z tego nie rozumiał, więc spoglądał na pastorów, a ci chcą zachować kontrolę nad umysłami i brzuchami dziewcząt.
11 września 1986 Reagan wziął się za kolejny ”problem” społeczny – narkotyki. Tego dnia wygłosił w Białym Domu mowę o tym jak to „narkotyki są zaprzeczeniem wszystkiego, czym jest Ameryka”[62] . To zdanie jest zbyt głupie na komentarz. Efekt? Dziś milion ludzi siedzi w więzieniu (połowa wszystkich więźniów) za posiadanie marihuany, której szkodliwość dla zdrowia jest żadna, a która popala połowa populacji USA. Aż strach pomyśleć, co jeszcze Reagan mógłby uznać za zaprzeczenie tego czym jest Ameryka. Może podlewanie ogródka? 11 lutego 1994 roku Reagan zauważał, że z jednej strony liberałowie atakowali lata 80. za niepohamowaną chciwość, z drugiej jednak przejmowali hasła GOP[63], niestety tak jest do dziś.
Dopełnieniem książki: „Moja wizja Ameryki” są zdjęcia przedstawiające m.in. gabinet prezydenta Reagana w składzie z 1981 roku. Na zdjęciu widzimy 20 osób; w tym tylko jednego mulata i tylko jedną kobietę, co prowadzi nas do kolejnego zagadnienia, do wojny administracji Regana z takim zjawiskiem społecznym jak ambitna pracująca kobieta. Wojnę tą najlepiej opisała Susan Faludi. Przy czym nie mamy tu do czynienia z jakimiś feministycznymi bajaniami, lecz z szczegółowym i dobrze udokumentowanym studium tego, jak Reaganowcy starali się cofnąć emancypację kobiet typową dla końca lat 60 i lat 70. Susa Faludi w odniesieniu zarówno do lat 80 jak i wczesnych lat 90. Pisze o typowym dosyć gatunku ambitnych kobiet (neofeministki, pseudofeministki) zajmujących się polityką, które jak np. prawicowa autorka Ann Coulter, same nie podlegają żadnym męskim decyzjom mężczyzn w swoim życiu, natomiast ideowo reprezentują chrześcijański lub świecki konserwatyzm (dzieci, kuchnia i kościół) wrogi idei równouprawnienia kobiet, które prezentują się jako nowoczesne ambitne kobiety, utrudniając jednocześnie aspiracje życiowe i pracownicze innym niewiastom. Wolność i niezależność jest jak widać tylko dla arystokratek. W efekcie nawet rządy demokraty Clintona jedynie na krótko (1992) wpisały hasła równouprawnienia na swoje sztandary, co dało im głosy nawet wielu kobiet-republikanek, lecz potem cała inicjatywa rozmyła się w wobec obojętności polityków-mężczyzn i ataków indywiduów w rodzaju Coulter[64] . Faludi zauważa, że od czasów Regana politycy, kino, i media starają się przemienić kobiety z niezależnych myślowo osób w maszynki do kupowania kolejnych gadżetów, tak by nie miały siły się buntować przeciw ciągle istniejącemu patriarchatowi[65]. Pod naciskiem Zeitgeist nawet ex-feministki jak Betty Friedan zaczęły obwiniać feminizm o wszystkie swoje obecne (Faludi pisze w 1991 roku) kłopoty, zamiast zauważyć, że są ogłupiane przez konserwatywne administracje (Reagana i Busha seniora)[66]. Wymyślane są mity, iż kobiety wyzwolone miotają się bezsilne, nieszczęśliwe i samotne (typowy przykład film: „Fatalne zauroczenie”), że po trzydziestce nie mają szansy na zamążpójście, czy że istnieje jakaś korelacja między wyzwoleniem kobiet a wzrostem liczny gwałtów na nich, głosi się wszem i wobec fałszywe statystyki[67], nie nagłaśnia natomiast prawdziwych, według których od 75 do 95 % badanych kobiet uważa ruch feministyczny za zjawisko, które zmieniło ich życie na lepsze[68]. Kobiety, wbrew reaganowskim „specjalistom” skarżyły się i nadal skarżą nie na brak szans na małżeństwo lecz na nierówności ekonomiczne i pracownicze. Demonizowanie feminizmu przez administrację Reagana stanowiło część demonizowania przez nią liberalizmu generalnie, w końcu czym są prawa kobiet jeśli nie prawami człowieka, a te czym jeśli nie hasłem oświeceniowo-liberalnym (Thomas Paine, Immanuel Kant, Voltaire itd.). Faludi zauważa, że reakcja uderza zawsze wtedy, gdy szanse na poprawę sytuacji kobiet rosną, jak np. w 1982 roku kiedy odrzucono Equal Rights Amendment, która uzyskała rekordowe poparcie w sondażach z 1981 roku[69]. Kobiety nigdy nie osiągnęły pełnej równości, np. wiele milionów z nich – tj. tych uzależnionych w sprawach zdrowotnych od rządu (biedne nieubezpieczone i np. żołnierki) nie może korzystać z legalnej aborcji[70]. Jednocześnie słowo „feministka” jest demonizowane jako wyraz jakiegoś nieprawdopodobnego ekstremizmu (słynne „feminazistki” konserwatywnego radiowego publicysty czy też raczej propagandzisty Rusha Limbaugh), choć np. w 1987 roku w sondażu National Women’s Conference Commision 65% czarnych i 56 białych kobiet określiło się jako feministki[71]. Rebecca West, pisała w 1913 roku, że nazywana jest zawsze feministką gdy „wyraża uczucia odróżniające ją od ścierki do podłogi[72]”. Sama Faludi określa feministkę jako kobietę, która chce sama decydować o swoim życiu i która nie chce być lalką Barbie. W listopadzie 1987 roku „Newsweek” skądinąd dość liberalne zwykle pismo opublikowało „badania” mające wykazać, iż kobiety po 30stce maja znikome szanse na znalezienie męża z powodu rzekomego niedoboru mężczyzn na rynku matrymonialnym, przy czym dr Blotnik nie miał odpowiednich kwalifikacji i metody by przeprowadzić te badania. Mimo to gazety go uwielbiały, gnojąc z kolei badaczy, którzy pokazywali jak Shere Hite, że 4/5 kobiet musi walczyć o równość nawet w domu, jako rzekomych agitatorów. Warto tu przytoczyć przykład społeczeństwa, które faktycznie cierpi na niedobór mężczyzn – jest to dzisiejsza Rosja, gdzie mężczyzn wykańczają alkohol i ekonomiczne frustracje. Problem ten ciekawie opisuje Pamela Druckerman w książce „Dlaczego zdradzamy”. Niedobór mężczyzn powoduje, że kobiety wybaczają mężczyznom zdrady (choć pewna rolę odgrywa także fakt, że w ZSRR, tak samo jak np. w Chinach Mao, seks był jedyną dostępną formą buntu przeciw władzy), bo tak bardzo boją się zostać same. Czy ten sam efekt chcieli uzyskać ministrowie Reagana? We wszystkich patriarchalnych kulturach np. muzułmańskiej czy tej typowej dla USA lat 50. Mężczyźni de facto mogli zdradzać, kobiety – nie.
Najistotniejsze w tej nagonce prasowej i jednoczesnej propagandzie antyfeministycznej (o Hite powtarzano bajkę, ze uderzyła taksówkarza, gdy ten zwrócił się do niej per: darling) jest to, że za Reagana US Census Bureau znalazł się pod silną presją rządu, którego dostojnicy starali się odtworzyć lata 50. tj. czasy swojego dzieciństwa spychając kobiety do kuchni i garnków[73] . Ambitni mężczyźni zatrudnieni w prasie czuli się zagrożeni przez ambitne kobiety i – jeśli nawet nie podzielali fantazji Reaganowców – pomogli im w rozpropagowaniu wyników „badań”, i to, że niedoboru mężczyzn nigdy nie było w niczym tu nie przeszkadzało. Badania uniwersytetu w Illinois z 1985 roku zaprzeczyły, iż ma miejsce jakiś kryzys małżeństwa w skali kraju, oczywiście tych badań nie nagłośniono. Inni badacze, próbujący wykazać istnienie niedoboru, lub kryzys małżeństwa celowo lub z niedbalstwa nie uwzględniali różnic miedzy kobietami z wyższym i niższym wykształceniem, a przecież wiadomo, ze także faceci z wyższym wykształceniem zawierają ślub później. Nastraszone przez media i „naukowców” kobiety czasem poślubiały kogokolwiek, by nie zostać same na starość[74], i to konserwatystom chodziło. W latach 80. Feministki były atakowane o różne inicjatywy – jak np. wprowadzone w 1970 prawo do rozwodu bez orzekania o winie – z którymi nie miały nic wspólnego[75]. Socjolożka Leonore Weitzman uznała w swych także niezbyt starannych i zwodniczych badaniach, że zmiana w prawie zaszkodziła sytuacji kobiet i opublikowała swe prace w 1985 roku. Wykorzystano je w konserwatywnej walce z prawem z 1970 roku, nigdy nie dodając Weitzman uważała, że prawa sprzed 1970 były „kpiną ze sprawiedliwości”[76]. Jednocześnie w tych samych latach straszono epidemią bezpłodności by zapędzić kobiety do ołtarza, choć płodność stale poprawiała się wraz z lepszym wyżywieniem i poprawą sytuacji ekonomicznej USA lat 70 i 80. Jednocześnie nic nie zrobiono w sprawie prawdziwej epidemii chlamydiozy wśród młodych Afroamerykanek w latach 1965-82[77]. Ten problem nie był dla Reganowców wystarczająco polityczny. Chociaż poważne badania wskazywały, że samotne kobiety zwykle więcej zarabiają i są bardziej zadowolone z życia, przedstawiano fałszywe „badania” mające przekonać całe USA, że ambitne singiel ki to nieszczęśliwe histeryczki lub osoby z trwałą depresją[78]. Według badań Uniwersyetetu New Hampshire z 1988 roku w żłobkach molestowanie seksualne występuje niezwykle rzadko, lecz „New York Times” i inne gazety nie zauważyły tych badań, prasa zignorowała tez prawdę o tym, ze najczęściej molestowanie zdarza się w rodzinach, kreując konserwatywne bajki o idealnych rodzinach i złej opiece społecznej[79]. Faludi uważa, że nie jest to nic nowego, mass media i marketing to wynalazki epoki wiktoriańskiej, a egalitarne demokratyczne społeczeństwo jak amerykańskie jest z natury rzeczy wyczulone na relację płci z pozycja społeczną[80]. Już wiktoriańscy pismacy złorzeczyli kobietom, ze nie chcą rodzić dzieci i przyczyniają się do „samobójstwa białej Ameryki”, American Legion, Córy Amerykańskie i kościoły, w reakcji na prawa głosu dla kobiet zaczęły oskarżać feministki o komunizm, stąd od lat 20. Firmy zaczęły „chronić” rodziny poprzez NIE zatrudnianie kobiet; w 1910 roku było o wiele więcej kobiet-lekarek niż w 1930[81]. Lata 40 i wojna dowartościowały kobiety potrzebne przy produkcji wojennej, ale już w 1948 roku rząd USA (jako jedyny rząd w obu Amerykach) nie poparł deklaracji ONZ o równych prawach dla kobiet[82]. W latach 50. Kobiety nadal spychano na stanowiska sekretarek, a kultura przedstawiała ich w postaci chodzących cycków i tyłków[83]. Starano się zrobić z nich na powrót dziewczynki, które można by zagnać znów do domów, nie udało się, więc w latach 80 spróbowano znowu. Kobiety stawiały opór, lecz nie był on słyszalny w prasie i mediach; fala przyrostu konserwatywnej młodzieży lat 80. Była generalnie falą męską, choć starano się to tuszować[84]. Zarówno w latach 1890, jak i 1950 i 1980 starano się przywrócić wyśnioną „męskość” muskularnego Jezusa, kowboja i żołnierza[85]. W latach 80. Zamknięto wiele nierentownych fabryk i nie wszyscy robotnicy znaleźli nową pracę, konserwatyści napuścili tych frustratów na kobiety, których ambicje rzekomo skradły im pracę – Regan mówił o kobietach wprost jako tych, które powodują bezrobocie przez swoje wejście na rynek pracy już w 1982 roku[86]. Tak kobiety stały się kozłem ofiarnym nieuchronnych procesów globalizacyjnych.
W czasach Regana kobiety ambitne zaczęto ośmieszać jako gniewne furiatki, a lata 70te przedstawiano jako epokę palenia staników, choć nikt ich nigdy publicznie nie palił[87] . Kiedy straszenie zegarem biologicznym nie poskutkowało, konserwatyści zaczęli przypodchlebiać się kobietom, formując wzór nowej tradycjonalistki, na przekór spadkowi liczby czytelniczek tradycyjnej prasy kobiecej (kuchnia, zdrowie, rodzina)[88], przy jednoczesnym wzroście sprzedanych egzemplarzy „Working Woman”, jedynym piśmie z lat 80. Zajmującej się kobietą w innym kontekście niż kuchennym. Owa „nowa tradycjonalistka” niby świadomie wybierać miała zajmowanie się domem. W latach 70. „Newsweek” przedstawiał singielki jako boginie, dziesięć lat później jako nierozsądne pracoholiczki, które nie chcą wyjść za mąż. Pisano o wyimaginowanej „izolacji” społecznej pracujących niezamężnych kobiet, choć ta izolacja bywała efektem wrogości konserwatywnych dziennikarzy i innych trendsetterów, niż rzeczywistości[89]. Stworzono wiec nieistniejący problem społeczny by zagnać kobiety do domów. Zabawne, że konserwatyści zawsze publicznie odżegnują się od inżynierii społecznej, a czymże jak nie taką inżynierią były owe trendy.
Hollywood lat 80. Pełniło ważną funkcję w ramach reakcji konserwatywnej. Weźmy np. „Fatalne zauroczenie” (1987) – samotna kobieta sukcesu uwodząca żonatego mężczyznę[90] . Studia filmowe zagrożone przez inwazję kaset VHS stały się bardziej konformistyczne, co ułatwiło nacisk Reaganowców na kino. Kino ze swoją licencją artystyczną mogło bardziej gmatwać rzeczywistość niż prasa. Już w 1934 roku Hollywood poddało się naciskom konserwatystów czego wyrazem był tzw. Kodeks Hayesa. Ostre słowa jakie wypowiadała pod adresem ekranowych mężczyzn Mae West, skłoniły konserwatywnego Williama Randolfa Hearsta do uznania aktorki za: „zagrożenie dla świętej instytucji jaką jest amerykańska rodzina[91]”. Kłopoty od 1934 miały też inne niezależna gwiazdy jak M. Dietrich, K. Hepburn, Joan Crawford, czy Greta Garbo. Promować zaczęto słodkie kobietki-brzdące typu Shirley Temple. Lata 50. To już lata reakcji w kinie; szepcząca MM z dekoltem z jednej strony i kowboje z westernów z drugiej. Podobnie w latach 80; łagodne gospodynie i złe kobiety niezależne (uwodzicielki, gangsterki itd.), szczególnie jest to widoczne gdy porównać to z latami 70., gdzie nie brakowało ról silnych i niezależnych a mimo to dobrych kobiet („Niezamężna kobieta”, „Szeregowiec Benjamin”, „Punkt zwrotny”, „Alicja już tu nie mieszka”)[92]. W latach 80. Kobiety przemysłu filmowego, i w ogóle ambitne kobiety w USA, przestawały być aktywistkami, zostawały konsultantkami, stad często zmieniały front i starały się wraz z konserwatystami zamknąć drzwi do kariery, przez które same przeszły w latach 60 i 70. Na fali buntu przeciw wszechobecnemu konserwatyzmowi[93]. Stąd przybyło w filmach postaci feministek, które żałują swojego feminizmu (np. „Inna kobieta”, ambitnych kobiet, których ambicja powoduje problemy małżeńskie (np. „wojna państwa Rose”) kobiet które tylko leżą i pachną („Pretty Woman”) przybyło też obrazów wyidealizowanego życia rodzinnego, czego wyrazem były nigdy nie płaczące dzieci kina lat 80[94]. W 1987 i 1988 roku, gdy w serialach TV widać było tylko omdlewające słabe kobietki i zadufanych macho (nawet „Bill Cosby Show” – jedyny serial, który był faktycznie popularny – wpisuje się w ten schemat), większość kobiet przestała w ogóle jej oglądać[95]. W realnym świecie kobiety stanowiły 8% ofiar AIDS, w operach mydlanych lat 80. – większość[96]. Podobnie w świecie mody; w latach 70. Był szał na damskie garnitury – symbol wyzwolenia kobiet, w 1987 roku Dior wbijał kobiety w krynoliny, by znowu stały się wiktoriańskimi kobietami-dziećmi[97]. Zabawne, że feministki oskarżano o seksualizację i demoralizację, życia społecznego, a jednocześnie starano się o seksualizację („High Feminity”, gorsety, miniówki, 1987 jako „rok pupy” – wszechobecnego atrybutu reklamowego) kobiet w dziedzinie mody, bo zamienione w kociaki traciły dużo ze swej powagi. Chociaż w 1986 roku wszyscy producenci mody zmniejszyli produkcję damskich garniturów, popyt na nie wzrósł[98], z kolej na miniówki był nadal niewielki, po raz kolejny konserwatywna kultura nie odpowiadała rzeczywistości. Opalenizna i wysportowana sylwetka a la Coco Chanel była wypierana przez nawałnicę kremów i innych zabiegów upiększających z implantami włącznie, byleby tylko odciągnąć kobiety od pracy[99]. Konserwatywne instytucje jak Heritage Foundation nie urywały, że chcą cofnąć USA do 1954 roku[100], wtedy właśnie w latach 80. Wymyślono słowa takie jak: „pro-life”, pro-chastity, pro-family, pro-motherhood, by ukryć, że są one przede wszystkim ANTY-kobiece, anty-równościowe itd[101]. Phyllis Schlafly i Connie Marshner wykorzystywały zdobycze feminizmu, by stać się często osobiście wyzwolonymi (one rządza swymi mężami a nie odwrotnie) konserwatywnymi publicystkami i działaczkami walczącymi z innymi wyzwolonymi kobietami[102]. Co ciekawe Marshner nigdy nie mówi o kobietach tak jakby uważała się za jedną z nich – używa jedynie 2 i 3 osoby[103]. Inna taka autorka Beverly La Haye krytykowała kobiety za przedkładanie kariery nad rodzinę, choć sama udzielała po 6 wywiadów dziennie robiąc na swej antyfeministycznej krucjacie świetną karierę[104]. Jednocześnie kobiety za czasów Regana znikały z ministerstw, a organizacje takie jak Federal Women’s Program (zał. 1967 by werbować kobiety do agencji rządowych) miały stale obcinany budżet[105]. Administracja Regana zbywała pytania o wrogość wobec aspiracji kobiet, bajaniami o staraniach, by mężczyźni zarabiali większe „rodzinne” pensje[106]. Gdy Demokraci wytypowali na wiceprezydenta Geraldine Ferraro, czym poprawili swe notowania u kobiet, Republikanie i inni Reaganowcy zaczęli kłamać o jej rzekomych aborcjach, lesbijstwie, a jak to nie pomogło, za jakieś nie do końca zgodne z prawem interesy męża, z którymi Ferraro nie miała nic wspólnego[107]. Luka płciowa dała Demokratom kontrolę nad senatem w 1986 roku, ale ich nieśmiały feminizm został zakrzyczany przez Republikanów. W 1988 roku Demokraci unikają już podnoszenia feministycznej karty[108], by uniknąć konserwatywnych krzykaczy. Dukakis przegrał przez to wybory, a „feministki” tj. kobiety pracujące stworzyły w ramach National Organisation for Women starania o własną partię[109]. Konserwatywni dziennikarze faryzejsko oskarżały NOW o sprowadzanie ryzyka na dotychczasowe osiągnięcia ruchu kobiecego. Sylvia Ann Hewett porównywała feministki z USA z socjal-feministkami z Europy Zachodniej, które nie „rozbijały rodzin”, lecz skłaniały państwa do dawania więcej pieniędzy na cele rodzinne i wychowawcze, myląc świadomi lub nie – motywowaną ekonomicznie działalność rządów europejskich po 1945 roku z europejskimi ruchami kobiecymi, które zajmowały się tym samym co feministki z USA – dopilnowywaniem, by kobiety mogły robić karierę, i nie były dyskryminowane w miejscach pracy[110]. Od 1973 roku aborcja jest legalna w USA, choć co bardziej konserwatywne stany stosują rozmaite kruczki prawne by uniemożliwić korzystanie z tego prawa, co oczywiście nie zmniejsza liczby aborcji, a jedynie bezpiecznie przeprowadzonych aborcji. Konserwatyści ignorują, że większość obywateli USA popiera ustawę z 1973 roku i nieustannie ją atakują[111]. Warto pamiętać, że aborcja była legalna w całych USA w … 1800 roku (sic!), co zaczęło być kwestionowane dopiero wówczas, powstał ruch feministyczny, i gdy prawa płodu można było wykorzystać jako broń przeciw prawom kobiet[112]. Duchowni uznali aborcję za ciężki grzech dopiero kilka dekad temu. Do 1970 roku prezbiterianie w USA popierali prawo do aborcji[113]. Od lat 80. Zaczęto nazywać zygotę i płód określeniami typu: „mały facecik” czy „mały nurek”[114]. Rząd Reagana odmawiając dania pieniędzy na zabiegi doprowadził do wzrostu śmiertelności niemowląt, które rzekomo zamierzał chronić[115]. Zablokowano dostęp kobiet do innych zawodów, by nie uszkodziły ewentualnych płodów[116]. Kobiety postanowiły jednak dać odpór konserwatystom, czego wyrazem był największy w historii marsz na Kapitol 9 kwietnia 1989 roku[117].
W sprawie aborcji mamy do czynienia z konfliktem praw potomka i praw kobiety, i choć trudno mi pojąć jak pierwsze traktować na równi z drugim, skoro płód jest de facto częścią ciała kobiety, to jednak ten artykuł ma na celu wykazanie czego innego – tendencji konserwatystów w USA i na całym świecie do zupełnego lekceważenia rzeczywistości i faktów, oraz badań i woli większości, w imię własnych osobistych ideałów. O ile w latach 60. Mimo wszystko USA miały do czynienia z racjonalną prawicą, która interesowała się realnymi problemami społecznymi, o tyle Reagan wykreował nową prawicę, która kłamie, fałszuje statystyki, straszy i uprawia wyrafinowaną i brutalną inżynierię społeczną, wykorzystując ludzkie strachy, religijność, frustracje i ignorancję, a wszystko to m.in. po to by zapędzić kobiety do garnków.
Reagan realizował swoją wizję świata; świata czarno-białego dużych dzieci, fanatyków i bigotów. By zrealizować swe konserwatywne marzenie, uznał, że nie grzechem jest kłamstwo, przeinaczenie, pomówienie, stad jest bezsprzecznie najbardziej kłamliwym prezydentem w historii USA, a mimo to uważa się go za człowieka moralnego. Jak powiedział raz liberalny komentator Bill Maher o amerykańskiej skrajnej prawicy: „ci ludzie kochają prawdę, nienawidzą tylko faktów”. Nie szanują oni poza kościołami żadnych instytucji w USA. Co gorsza od czasów Regana doszło do intelektualnego, czy też może raczej sentymentalnego połączenia amerykańskiego pseudokonserwatyzmu ekipy prezydenta z częścią prawicy w Europie (Thatcher), i Reaganowskie mity zaczęły żyć własnym życiem także na wschodniej półkuli. Co prawda jak mówi Maher, konserwatyści np. brytyjscy mogą jeszcze być zdrowi na umyśle, tzn. wiedzieć o odcieniach szarości w ludzkiej egzystencji, lecz ziarno sekciarstwa zostało zasiane, uniemożliwiając jakiekolwiek porozumienie. Każdy fakt przytaczany przez liberałów i lewicę bierze się za diabelską propagandę, nawet jeśli jego prawdziwość jest sprawdzalna w świecie realnym. Jednocześnie konserwatyzm amerykański ukradł część liberalnego programu ideowego tj. ideę wolnego rynku i hasło indywidualizmu (Friedrich von Hayek pisał o tym już w latach 50. Tłumacząc, że programowa anty-ideologiczność konserwatyzmu skazuje tą ideologię na czerpanie z innych), oddzielając go od innych części składowych liberalizmu; idei postępu społecznego i odpowiedzialności instytucyjnej ora praw człowieka, w ten sposób konserwatyści z ludzi państwa stali się moralizującymi anarchistami i ekonomicznymi egositami. Roger Scruton dziś na stronach swych książek krytykuje liberalizm z perspektywy prawicowego liberała, myśląc, ze reprezentuje konserwatyzm. To Regan spłodził ten światowy, pseudonowoczesny konserwatyzm, nielubiany wśród „starych” konserwatystów racji stanu w wielu krajach nie-anglosaskich (np. przez Adama Wielomskiego, który anglosaskiego konserwatyzmu, w ogól nie uznaje z konserwatyzm). Skąd się wziął ten romantyczny anty-intelektualny, oderwany od życia Reaganizm? Czyżby konserwatyści w USA podczas zimnej wojny uznali, że muszą być równie zakłamani jak sowieci by ich pokonać? Wszystko na to wskazuje i wyjaśnia jednocześnie fenomen upartego antykomunizmu, który nie ustępuje choć komunizm zniknął z ideologicznego radaru. Dla uzbrojonej prawicy Reaganowskiego typu zimna wojna się nie skończyła, stąd ta obsesja propagandy – widzą ją wszędzie i zawsze mówią o ZSRR, a jednocześnie chwalą Putina z konserwatyzm, choć metody Putina i sowietów wiele się nie różnią.
[2] Bill Maher New rules– Ronald Reagan was the Original Teabagger http://www.youtube.com/watch?v=imjL8dfJVkA
[3] Fareed Zakaria GPS Full Interview With Bill Maher http://www.youtube.com/watch?v=gQjToWSm1GY
[4] L. Pastusiak, Ronald Reagan. Biografia dokumentacyjna, Krajowa Agencja Wydawnicza Warszawa 1988, s. 12-13.
[35] Irańczycy wyjawili, próby administracji Reagana, która starała się im przypodobać obiecując dostawy broni i poparcie dyplomatyczne, kiedy się dowiedzieli, że USA wspiera jednocześnie ich wroga – Irak, vide: Ibidem, s. 296.
[36] Podczas sprawowania urzędu przez Reagana wybuchł skandal wokół jednej z tajnych operacji CIA. Administracja przekazywała fundusze rebeliantom należącym do ruchu Contras walczącego z lewicowym rządem Nikaragui. Pieniądze pochodziły z nielegalnej sprzedaży broni władzom Iranu podczas wojny z Irakiem. Oba te czyny były sprzeczne z ustawami. Reagan twierdził, że o niczym nie wiedział i obciążył odpowiedzialnością swoich podwładnych, lecz mimo to stracił wiele ze swej wiarygodności.
[38] S. Kornelius, Pani kanclerz. Angela Merkel, przeł. Ewelina Twardoch, Wydawnictwo Filia Poznań 2013, s. 132-135.
[39] L. Pastusiak, Ronald Reagan. Biografia dokumentacyjna, Krajowa Agencja Wydawnicza Warszawa 1988, s. 291.
[41] R. Reagan, Moja wizja Ameryki. Najważniejsze przemówienia 40 prezydenta Stanów Zjednoczonych, Prohibita 2004, s. 29-35.
.