Pamiętam moje pierwsze spotkanie z muzyką Andrzeja Panufnika. Koniec liceum, początek wolnej Polski i mój przyjaciel, który zbierał właśnie nagrania dyrygenta Jaschy Horensteina, korzystając z tego, że pojawiły się w naszym kraju pierwsze hurtownie muzyczne sprowadzające płyty spoza świata demoludów. Jascha Horenstein wśród melomanów żył jako legenda, był to niezależny dyrygent nie mający szczęścia do kontraktów z wielkimi wytwórniami fonograficznymi i do stałej współpracy z najsławniejszymi orkiestrami. A jednak jego kunszt dyrygencki przyciągał uwagę miłośników symfoniki. Przyjaciel poprosił mnie zatem, abym będąc w Poznaniu przywiózł mu z tamtejszej hurtowni płytę Horensteina z muzyką Andrzeja Panufnika. I wszystko byłoby dobrze, gdyby tę płytę sprzedawano w zapieczętowanym opakowaniu. Było jednak inaczej i posłuchawszy jej nie chciałem jej oddać. Nie chodziło w tym wcale o arcyciekawą batutę maestro Horensteina, ale o muzykę, jaką usłyszałem na płycie. Poruszyła mnie, była czymś zupełnie innym od tego co dotychczas znałem. A że jej nie znałem, nic dziwnego. Panufnik uciekł z PRL w latach pięćdziesiątych i dopiero w 1977 roku zaczęto ponownie wykonywać w Polsce Ludowej jego utwory. Teoretycznie zatem melomani mieli kilkanaście lat, aby ponownie zapoznać się z jego twórczością, jednak dla nastolatka mieszkającego daleko od stolicy kraju wcale nie było to takie proste. Płyta po paru dniach moich wątpliwości trafiła w końcu do mojego przyjaciela a ja od tego czasu nie mogę znaleźć kolejnego egzemplarza dla siebie, choć do dziś korzystam z usług tej poznańskiej hurtowni płyt.
Nic zatem dziwnego, że ucieszyłem się niezmiernie dowiadując się, że w samym środku lata (17.08.24) Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu zaprasza na koncert w całości poświęcony twórczości Andrzeja Panufnika. Przez dzielące mnie od początku lat dziewięćdziesiątych dekady udało mi się zgromadzić w mojej kolekcji trochę albumów Panufnikowskich, w tym nawet wydania na SACD, jednak całkowicie Panufnikowskie koncerty to nadal wielka rzadkość. A twórczość Panufnika jest niezwykle ciekawe i zawsze protestuję, gdy wymienia się jednym tchem wśród największych polskich kompozytorów Lutosławskiego i Pendereckiego. A Tansman? A Panufnik właśnie? Dla mnie Panufnik jest dodatkowo atrakcyjny, gdyż obok polskości w jego żywiole muzycznym pojawiła się z czasem brytyjskość. Swoją najbardziej dojrzałą część życia spędził przecież w Zjednoczonym Królestwie, skąd wziął zamiłowanie do bogatych współbrzmień, gęstego konstruktywizmów i odważnych, a jednocześnie jakby konserwatywnych eksperymentów. Z muzyki Panufnika nigdy nie znikły też fascynujące i dojrzałe linie melodyczne, w czym zresztą podobny jest w pewien sposób do Pendereckiego i Góreckiego. Jednak do swoistej „nowej prostoty” Panufnik dochodził w zupełnie inny sposób niż na stałe związani z Polską kompozytorzy.
Koncert w NFM był też o tyle niezwykły, że w całości poświęcony był twórczości chóralnej Andrzeja Panufnika. Usłyszeliśmy zatem:
Prayer to the Virgin of Skempe
Invocation for Peace
Song to the Virgin Mary
Universal Prayer
Winter Solstice
Wśród wykonawców zaś byli:
Łukasz Borowicz – dyrygent
Agnieszka Franków-Żelazny – dyrygent, kierownictwo artystyczne Polskiego Narodowego Chóru Młodzieżowego
Natalia Rubiś – sopran
Małgorzata Pańko-Edery – mezzosopran
Krystian Adam Krzeszowiak – tenor
Wojciech Gierlach – bas
Malwina Lipiec-Rozmysłowicz, Elżbieta Korelus, Krzysztof Waloszczyk – harfy
Jakub Waszczeniuk, Grzegorz Krause, Piotr Bugaj – trąbki
Eloy Panizo Padrón, Wojciech Jeliński, Filip Kołaczyk – puzony
Iñaki Cuenca, Daniel Kamiński – kotły
Tomasz Kowalczyk – dzwonki
Roman Perucki – organy
Polski Narodowy Chór Młodzieżowy
Bazą dla koncertu był oczywiście znakomicie prowadzony i przygotowany przez Agnieszkę Franków-Żelazny Polski Narodowy Chór Młodzieżowy. Spójność brzmienia, ekspresja, barwność czyni z tej formacji jeden z najlepszych polskich zespołów chóralnych, zatem mogliśmy z wielką przyjemnością śledzić ewolucję języka muzycznego Panufnika od neoklasycyzmu po jego własny geometryczny modernizm i na samym końcu po swoistą „nową prostotę”.
Najbardziej poruszające były dwa ostatnie, rozbudowane dzieła – Universal Prayer i Winter Solstice. W Universal Prayer mogliśmy podziwiać niezwykły ekumeniczny tekst Alexandre’a Pope’a, który byłby sąsiadem Panufnika w jego londyńskim domu, gdyby któryś z panów przeniósł się w czasie o 200 lat. Podobnie ekumeniczny charakter miało „Przesilenie zimowe” łączące kultu słońca i pogan, z kultem Syna Bożego i chrześcijanami. Tu autorką była Camilla, żona Panufnika, obecna zresztą na wrocławskim koncercie. Cieszyłem się wraz z publicznością widząc panią Panufnikową wśród nas i oczywiście nie mogłem nie wspomnieć autobiografii męża do której znacząco się przyczyniła. To była znakomita lektura, lecząca moje rany polskiego melomana, pozbawionego przez cenzurę komunistycznego państwa wiedzy o wybitnych polskich artystach nie zgadzających się z przesłaniem Marksa i Lenina.
Panufnik jednakże przez pierwsze powojenne lata był liderem wśród socrealistycznych kompozytorów. Napisał nawet Symfonię Pokoju, której wyrzekł się na emigracji w wolnym świecie i której ostatni fragment użył ostatecznie jako materiał do chóralnej Invocation for Peace. Cieszę się, że mogłem prześledzić ewolucję tego muzycznego materiału, nie tylko artystyczną ale także polityczną…
Obok Agnieszki Franków-Żelazny gwiazdą koncertu był maestro Łukasz Borowicz, bardzo zasłużony dla promowania polskiej muzyki na całym świecie. Mam już z nim płyty Panufnikowskie i są one znakomite, jednak usłyszenie na żywo wspaniałych, precyzyjnych kulminacji orkiestry pod jego batutą nie miało sobie równych. Pomagali w tych kulminacjach znakomici śpiewacy soliści, a gwiazdą wieczoru był potężny, błyszczący sopran Natalii Rubić.
Uwielbiam takie koncerty monograficzne. Kto by pomyślał, że można przeżyć coś takiego tak daleko od właściwego sezonu koncertowego!
Od grudnia 2011 prezes PSR, obecnie wiceprezes. Ateista, poeta, muzyk. Publicysta „Racjonalisty” i jeden z najaktywniejszych członków forum. Od kilkunastu lat pełni też funkcję celebranta Ceremonii Humanistycznych. Studiował historię sztuki, a następnie prowadził własne badania dotyczące sztuki Orientu podczas pobytów w Indiach, na Sri Lance, na indonezyjskiej Bali (polecamy temat „Bali” na Racjonalista.tv) i w Turcji. Autor najobszerniejszego kompendium wiedzy nt. klasycznej muzyki indyjskiej w języku polskim, opublikowanego na stronie Hanuman.pl i w dużej mierze dostępnego też na racjonalista.tv (wpisz „Indie” w wyszukiwarkę). Sam gra głównie muzykę średniowieczną z zastosowaniem polifonicznej techniki gry na dwóch fletach, tzw. tibiae multiplex. Przede wszystkim jednak pisze poezję filozoficzną, inspirowaną mechanizmami natury, oraz odkryciami nauki. Stawia sobie za cel połączenie nauki i sztuki. W 2022 roku wyszła jego książka „Nowy humanizm. W stronę nowego wspaniałego świata bez ideologii”.